Zapraszam was na pierwszy konkurs na moim blogu. Do wygrania jest książka "Szaleństwo", jeśli nie wiesz o czym jest to zapraszam na recenzje, która jest już na blogu -----> Recenzja.
Konkurs trwa od dzisiaj czyli od 19.04.2016 do 26.04.2016. Wyniki konkursu ogłoszę na moim blogu jak i oczywiście na stronie na facebooku - 30.04.2016 lub 01.05.2016
Co trzeba zrobić żeby wziąć udział w konkursie?
  • Obserwować mojego bloga
  • Polubić stronę na facebook'u ----> strona na facebook'u
  • Mieszkać na terenie Polski
  • Odpowiedzieć na pytanie: Co byś zrobiła/zrobił,  gdyby jedna z twoich bliskich osób została zamknięta w oddziale psychiatrycznym?
Odpowiedź na pytanie możecie zamieszczać w komentarzach pod tym postem.
Zapraszam do udziału w konkursie :)
Zwycięzca będzie miał 3 dni na zgłoszenie się do mnie na e-mail i podanie swoich danych. Jeśli tego nie zrobi zostanie wywołana kolejna osoba :)

Komentarze

  1. Na pewno bym sie załamał ale niemoglbym okazać tego tej osobie. Spróbowałbym jej pomóc. Fużo z nią gadał i próbował wyciągnąć ją z tego. Bym zrobił wszystko aby było lepiej

    OdpowiedzUsuń
  2. Zależy która ale zapewne szukalabym sposobu jak ja/go porwać (o ile sama bym tam nie trafiła) a jeśli by się nie udało to donosilabym książki i czekoladę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zależy która ale zapewne szukalabym sposobu jak ja/go porwać (o ile sama bym tam nie trafiła) a jeśli by się nie udało to donosilabym książki i czekoladę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Na pewno byłby to niemały szok. Sądzę, że starałabym się tę osobę odwiedzać w szpitalu, dając tym samym namiastkę tego normalnego życia poza szpitalnego. Prowadzilibyśmy rozmowy - bardzo budujące i zabawne, takie jak dotychczas. Nie dawałabym odczuć tej osobie, że jest chora. Traktowałabym ją jak normalnego śmiertelnika. Zachowywałabym się tak, jakby była tylko na wczasach w jakimś kurorcie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszystkie warunki spełnione, czas na odpowiedź :D
    Przede wszystkim wspierałabym ją i dziwiła się, czemu ona siedzi, a ja wciąż na wolności.
    Prosiłabym o możliwość przeniesienia jej do domu, rodziny się nie rozdziela, choćby nie wiem jak zbzikowanej. Czytałabym tej osobie, od lat uważam, że książki są lekarstwem na wszystko, dają nadzieję i czynią z nas marzycieli. Świat z literaturą jest po prostu piękniejszy.
    Podsumowując- na pewno bym się nie poddała :)
    Pozdrawiam xx.
    Lady Kinn

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Rany, ludzie, co to za pytania! Moi krewni mają iść do wariatkowa? Nie mam pojęcia co bym zrobiła! Może przeczytałabym książkę? Nie. Na pewno przeczytałabym książkę. Później pewnie bym się zastanowiła, jak z tej sytuacji wybrnąć i w tym momencie prawdopodobnie przeczytałabym książkę. W końcu wpadłabym na pomysł, że z pewnością na bibliotecznych półeczkach leżą jakieś książki o tematyce szpitali psychiatrycznych. Oczywiście wybór padłby na "Drugą Szansę" Katarzyny Bereniki Miszczuk. I wtedy to by się działo. Kto czytał na pewno zrozumie, że musiałabym wyciągnąć – nawet w najgorszym stanie obłędu – krewnego ze szpitala. Później, jako że nie jestem psychiatrą, a musiałbym znosić tego szajbusa rozpoczęłabym profilaktykę, która opierałby się – to wiem na pewno – na książkach. Pewnie o języku polskim. I kiedy mój "pacjent" będzie miał już serdecznie dosyć gramatyki i ortografii, to mi się od niego dostanie i krewniak z powrotem na oddział. Znając polskich specjalistów oraz służby, to przyczepiliby się również do moich metod profilaktyki. Uznaliby mnie za równie pokręconą, jak familia i ja też – do izolatki. W sumie, to to nie byłoby takie złe. Miałabym mnóstwo czasu na czytanie. Rany, moi krewni muszą mnie nienawidzić...

    Pozdrawiam :)! http://nie-poczytalna.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. To bardzo proste co bym zrobiła..... odwiedziła ją. Tak po prostu przyszła i odwiedzała tę osobę codziennie. I oczywiście próbowała ją wydostać z stamtąd.
    Buziaki :*
    Fantastic books

    OdpowiedzUsuń
  9. Co bym zrobiła?
    Ciężkie pytanie. Co mogłabym zrobić w takiej sytuacji? Właściwie nic. I to by było w tym najgorsze - bo kiedy coś złego dzieje się w życiu osoby, która jest ci bliska, a ty nie możesz nic zrobić, czujesz jakby kamień osiadał na twoim sercu, powodując uczucie bezsilności. Za dużo cię przygniata i stajesz się po prostu bezużyteczny. Słabość dzieli ludzi i bałabym się, że właśnie ona poróżni mnie z tą bliską osobą. Oczywiście starałabym się nie dopuścić do takiej sytuacji. Starałabym się zaglądać do szpitala jak najczęściej. Jeśli ta osoba byłaby smutna, starałabym się jej przywracać uśmiech, starałabym sie nauczyć taką osobę wyśmiewać swoje problemy tak, jak sama to robię, bo to chyba sposób na szczęście. Sama jestem dosyć smutna, sama mam sporo za sobą i właśnie dlatego starałabym się naprawiać tę osobę w taki sam sposób w jaki naprawiałam siebie, bo to przynajmniej sprawdzona metoda. Gdyby jednak to było coś więcej niż depresja... po prostu starałabym się dla tej osoby... być. Takim osobom bardzo potrzebna jest obecność, aby może mogły ponownie zacząć rozumieć swoją psychikę na podstawie obserwacji innych ludzi - zdrowych psychicznie.
    Starałabym się także nie załamywać, aby swoim załamaniem nie pogorszyć stanu bliskiej osoby, bo zdecydowanie nic nie byłoby dla mnie ważniejsze od tego kogoś. Nawet mój własny smutek.

    OdpowiedzUsuń
  10. Prawdopodobnie zwariowałabym z niepokoju i oszalała z bezradności. W wyniku tego faktu trafiłabym prawdopodobnie do tego samego zakładu i dotrzymując towarzystwa ukochanej osobie, dbając o nią, zorganizowałabym ucieczkę stulecia. Całość nagrałabym ukrytymi kamerami, następnie materiał sprzedała stacjom telewizyjnym, a prawo do wykorzystania naszej historii w książce zbyłabym jakiemuś poczytnemu pisarzowi. Za 10 lat na blogu timeofbook moglibyście wygrać książkę na motywach tych zdarzeń z autografem ukrywających się wciąż przed NFZ bohaterami lektury ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jest mi o tyle łatwiej odpowiedzieć, ponieważ jedna z osób, która jest mi bliska trafiła właśnie do szpitala psychiatrycznego. Pierwsza reakcja to szok, niedowierzanie, bo na pierwszy rzut oka wszystko było z nią w porządku: wychodziłyśmy, śmiałyśmy się, żartowałyśmy. Jednak sama do końca nie wiedziałam, co działo się z nią za zamkniętymi drzwiami, gdy ja wracałam do domu, ona próbowała znaleźć jakieś wyjście z tej absurdalnej sytuacji (nie będę zagłębiała się w szczegóły). Nie potrafiła. Gdy tylko dowiedziałam się, że została przewieziona do takiego szpitala nie mogłam wprost w to uwierzyć, to była jakaś abstrakcja! I to totalna. Do takich osób ciężko dotrzeć. One żyją w swoim świecie, chociaż czasami mają świadomość co się do nich mówi (albo słyszą tylko to, co chcą usłyszeć?). Nie obchodziło mnie zupełnie, czy jest zamknięta, czy jest na wolności, najważniejsza była ona jako człowiek. Bo to się nie zmieniło. Zawsze ją ceniłam i nie wyobrażałam sobie skreślić jej tylko dlatego, że napotkała w swoim życiu problem. Może nawet nie jeden. Byłam dla niej wsparciem mimo, że czasami towarzyszyło mi tylko trzaskanie drzwiami, czy krzyk. Wiem, że czasami łatwiej oceniać, łatwiej odpuścić... ale ja nie potrafiłam, bo zdawałam sobie sprawę, że takich osób się po prostu nie zostawia. Byłam przy niej, wspierałam z nadzieją, że w końcu będzie potrafiła się ocknąć, miałam również nadzieję, że szybko stanie na nogi. Takim osobom się pomaga, a nie ucieka od nich. I chyba w tym poniekąd tkwi istota człowieczeństwa. Żeby stawić czoła wszelkim przeciwnościom, a nie uciekać gdzie pieprz rośnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście polubiłam stronę jako 97books, zaobserwowałam i spełniłam wszelkie warunki :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Pamiętajcie, że każdy komentarz i obserwacja to motywacja do tworzenia nowych recenzji. :)

Za wygląd bloga dziękuję:

Copyright © Time of book