Autor: William Szekspir
Tytuł: Makbet
Rok wydania: 2000-01-01
Ocena okładki: 3/10
Ocena bohaterów: 5/10
Ocena fabuły:  4/10
Suma:12/30









O czym mówi książka?

Makbet, jeden ze znakomitych wodzów wojsk króla Duncana, wracając wraz ze swoim przyjacielem na drodze spotyka trzy wiedźmy, które przepowiadają mu, iż zostanie królem, a Banko będzie ojcem królów. Mężczyzna z początku nie wierzy w słowa czarownic, ale kiedy pierwsza z ich przepowiedni spełnia się, Makbet zostanie tanem Kawdoru, zaczyna coraz częściej zastanawiać się nad objęciem tronu. Makbet doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że aby przejąć koronę musiałby pozbawić życia aktualnego przywódcy. Jednakże nie jest to dla niego takie łatwe, bo mimo żądzy władzy, w Makbecie budzą się poczucie winny i wątpliwości, które bardzo szybko ucisza Lady Makbet. Po morderstwie Duncana wszystko nabiera innego sensu, ludzie nie są sobą, dawne przyjaźnie nie mają już znaczenia, bo przecież władza daje coś innego, ale czy to wystarczy żeby zastąpić nią prawdziwą przyjaźń? Czy władza jest tego wszystkiego warta? Moim zdaniem zdecydowanie nie.



#Moimzdaniem

Ciężko było mi się zabrać za przeczytanie tej książki i to nie dlatego, że była ona moją lekturą, ale kiedy wraz z moja klasą byłam na filmie "Makbet" to hmm... nie robiłam tego specjalnie, ale kilka razy mi się przysnęło. Ogólnie do filmu nic nie mam, bo bardzo podobał mi się sposób, w jaki został on nagrany. Aczkolwiek nie miałam innego wyjścia jak wreszcie zabrać się za jej czytanie, a więc przemogłam się i już zaczęłam czytać. Na początku była informacja o autorze, która bardzo mnie zaciekawiła, a tu nagle przekręcam kartkę i przezywam szok. Okazuje się, iż moja książka jest niekompletna. Moja reakcja była cudowna. Zaczęłam się tak głośno śmiać, że aż moi rodzice wbiegli do pokoju, aby zobaczyć co się stało. Kiedy już się uspokoiłam zadzwoniłam do mojej przyjaciółki, aby ta wysłała mi zdjęcie treści dwóch pierwszych scen. Udało mi się przeczytać około 30 stron kiedy nagle stwierdziłam, że mam dość. Pewnie gdyby nie ta sytuacja z kartkami to przeczytałabym więcej, ale byłam sceptycznie nastawiona do tej pozycji. Następnie nadszedł kolejny okres, kiedy książka przeleżała jakiś okres czasu na półce, gdyż nie miałam siły, a może po prostu ochoty się za nią zabierać. Ale ostatecznie stwierdziłam, że muszę to zrobić i kontynuowałam czytanie Makbeta w przerwie podczas meczu w piłkę ręczną Polska-Serbia , tak mi się wydaje, że to właśnie z nimi wtedy graliśmy, i muszę wam powiedzieć, że wtedy zaciekawiła mnie fabuła książki. Przeczytałam 50 stron w bardzo krótkim okresie czasu. Był to dla mnie wielki szok, kiedy okazało się, że ta książka może nie być jednak taka zła, ale jak to się mówi, nie chwal dnia przed zachodem słońca. Z każdą kolejną sceną treść stawała się nie do zniesienia, nie było praktycznie żądnej akcji, aż do ostatniego wątku książki, czyli starcia pomiędzy Makbetem, a Makdufem. I kiedy mogłam już zamknąć książkę, moje serce poczuło ulgę, że mam to już za sobą.

Komentarze

Za wygląd bloga dziękuję:

Copyright © Time of book