#73 Royal. Królestwo ze szkła


"Royal. Królestwo ze szkła" ~ Valentina Fast

Tatiana, młoda dziewczyna, która ma tylko jedno marzenie. Chce wyprowadzić się od ciotki, aby zamieszkać ze swoją siostrą i jej mężem. Niby banalne, możliwe do spełniania, a jednak nie tak łatwo wyrwać się z kontroli.
Świat stworzony przez naukowców stał się bezpieczną ostoją, ale również i ciągle kontrolowanym przez władze życiem. Jaką cenę trzeba zapłacić, żeby być naprawdę szczęśliwym?
Kiedy Tania wreszcie ma możliwość spełniania swojego marzenia zrobi wszystko, aby doprowadzić swoje zamiary do wypełniania celu. Jak daleko będzie wstanie posunąć się, aby dostać to, czego pragnie? Czy będzie w stanie oszukać innych i samą siebie?
DWADZIEŚCIA DZIEWCZYN
CZTERECH MŁODZIEŃCÓW
JEDNA KORONA
Udział w eliminacjach na żonę księcia Królestwa Viterry jest marzeniem większości dziewczyn, ale nie głównej bohaterki. Zmuszona przez ciotkę do wzięcia udziału w show, Tania zaczyna grać w grę, którą sama zaczęła, ale czy aby przez przypadek się w niej nie zagubiła?
Jeden z młodzieńców jest księciem, ale nikt nie wie który. Tania będzie musiała przejść wiele, aby spełnić swoje marzenie, ale czy podczas pobytu w zamku nie zmieni swoich planów?

"Czasem słowa wypowiedziane bez zastanowienia są najbardziej interesujące" ~ Royal. Królestwo ze szkła

Muszę przyznać, że nie oczekiwałam zbyt wiele po tej książce. Gdy tylko ją dostałam pierwsze o czym pomyślałam to, że będzie to marna podróbka serii "Rywalki", tak jednak nie było. 
Kiedy zaczęłam swoją przygodę z tym tytułem zaczęłam porównywać go do innej książki - "Nevy". Tak samo jak tam tak i tutaj został stworzony bezpieczny świat pod kopułą, jednak różnica polegała na tym, iż Neva walczyła oto, aby się wydostać z tego "idealnego świata" w "Royal" główna bohaterka cieszy się, że żyje w bezpiecznym świecie, gdzie nic nie powinno zagrozić jej bezpieczeństwu. 

Nie sądziłam, że ta historia tak przypadnie mi do gustu. Treść czyta się przyjemnie, szybko i lekko. Jestem zaskoczona tym, jak autorka stworzyła tak cudowne dzieło, gdzie akcja nie dłuży się nawet przez chwilę, opisy krajobrazu jak i otaczającego świata nie dłużą się, bohaterowie nie są wyidealizowani. Nic innego mi nie pozostaje jak powiedzieć trzy razy TAK!

Zdaję sobie jednak sprawę z tego, iż jest to seria kierowana do nieco młodszych czytelników, a konkretniej do czytelniczek, ale mimo wszystko bardzo cieszę się, iż poznałam Tanie i jej bliskich. 
Książkę przeczytałam zaledwie w dwa dni i była to przyjemna odskocznia od codzienności jak i trudniejszych tematów, poruszanych w tytułach, które zazwyczaj czytam. 

Nie czuję dlatego, aby "Royal", był tylko skierowany do nastolatek, uważam, że każdy ma prawo do chwili oderwania od trudności życia i spędzenia kilku przyjemnych chwil przy tak lekkiej książce jaką okazała się być "Królestwo ze szkła".
Muszę przyznać, że nie sądziłam, iż aż tak spodoba mi się ten tytuł i nie zakładałam, że będę chciała zapoznać się z kontynuacją tej serii, ale właśnie tak jest. Pragnę poznać dalsze losy głównej bohaterki, jej rodzinny, jak i dowiedzieć się który z tych czterech pozornie różnych a jednak tak podobnych młodzieńców jest księciem i jak potoczą się losy Tatiany w zamku pełnym kłamstwa, walki o koronę, zazdrości, ale również szczerej przyjaźni jak i miłości. 

Nie mogę zapomnieć również o prezencie dołączonym do książki, którą otrzymałam od Wydawnictwa. Był to mały diadem, który prawdopodobnie otrzymywały kandydatki po zakwalifikowaniu się do pierwszego etapu eliminacji.
Zakładając tę błyszczącą ozdobę na głowę, sama mogłam przez chwilę poczuć się księżniczką, nie ważne, że może już jestem troszeczkę za stara na takie zabawy. Z chęcią cofnęłabym się w czasie i poudawała, iż właśnie zostałam wybrana na następczynię tronu i to właśnie ja musiałabym szukać odpowiedniego męża. 

"Royal. Królestwo ze szkła" jest połączeniem serii "Rywalek" jak i "Nevy", ale jednocześnie jest też czymś nowym, jest po prostu serią "Royal", która pomimo tego, iż kojarzy się z innymi tytułami, sama przez wzgląd na siebie, może osiągnąć niewyobrażalny sukces. 


"Prawdziwe piękno jest niewidoczne dla oczu, prawdziwe piękno wypływa z duszy" ~ Royal. Królestwo ze szkła

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina:



#72 Zieleń szmaragdu


"Zieleń szmaragdu" ~ Kerstin Gier

Jest to ostatni, finałowy tom Trylogii Czasu, dlatego jeśli jeszcze nie rozpoczęliście z nią swojej przygody to zapraszam Was do recenzji pierwszego tomu ---> "Czerwień rubinu"  lub drugiego jeśli wcześniej przeczytaliście pierwszy ---> "Błękit szafiru"

Gwen, podróżniczka w czasie musi stawić czoła kolejnym przygodom w przeszłości, odwiedza swojego dziadka, który pomaga jej rozwiązać zagadkę zamknięcia kręgu dwunastu, co nie jest tak łatwe jak by się wydawało. Zawiłe wierszyki i kronika Strażników, której słowo układają się w jedną wielką zagadkę...
Gideon, podróżnik w czasie, który można by powiedzieć jest idealny, przynajmniej za takiego się uważa. Przystojny z zabójczo zielonymi oczami, od których nie można oderwać oczu. Nic dziwnego, że Gwen zatopiła się w nich i zakochała... Ale czy ta miłość ma prawo bytu?
Spotkania z hrabią de Saint Germain przyprawiają głównej bohaterce gęsią skórkę, a wszystko przez to, że dusił on ją bez jej dotknięcia... Ma on złowieszczy plan, plan do którego spełnienia potrzebna jest najwyższa cena... Gwen będzie musiała znaleźć odwagę, aby uratować siebie jak i swoich najbliższych... Ale czy to się uda?

Bardzo długie rozdziały, to pierwsze co zauważyłam w tej książce. Po pewnym czasie zaczyna to męczyć, bo książka która ma ponad 400 stron składa się jedynie z 15 rozdziałów, czy to aby nie lekka przesada?

Mogę przyznać się szczerze, że po przeczytaniu drugiej części byłam nią oczarowana i nie mogłam się doczekać, kiedy będę mogła zabrać się za czytanie finalnego tomu. Teraz, kiedy już to robię muszę przyznać, że oczekiwałam czegoś więcej, przynajmniej po samym początku tej książki.

Ciągłość fabuły jest zachowana przez wszystkie trzy tomu, co jest bardzo ważną cechą, przynajmniej dla mnie. Delikatne przypomnienia wydarzeń jak i samych bohaterów są przydatne, ale nie irytujące. Choć inne zdanie na ten temat może mieć osoba, która czyta jeden tom po drugim.

Bohaterowie... Hmm... Choć bardzo dobrze wykreowani, bo przemyślani pod każdym względem to jednak ten chłopak... Gideon... Tak bardzo irytujący w swoim zachowaniu, iż często mam ochotę go udusić, bo zachowuje się jak typowy chłoptaś, któremu wszystko wolno. Ale taki miał być, autorce wyszedł on bardzo dobrze. Gwen, główna bohaterka, niby wie co robi, ale jednak waha się, bo ma przebłyski rozsądku. Przytłoczona całą sytuacją podróżowania w czasie jak i ludźmi, którzy na każdym kroku przypominają jej, że jest tu niechciana i że to nie ona powinna otrzymać to przekleństwo, przepraszam, miałam na myśli dar.

Bardzo cieszę się, że autorka rozwinęła wątek przyjaźni Gwen z jej przyjaciółką, z którą razem odkrywały tajniki przeskoków w czasie, jak i zachowanie poszczególnych osób, w tym zachowanie Gideona. Przydałoby się mieć marcepanowe serce, które jest odporne na ból i skaleczenia. Niestety człowiek nie jest ciastem, a szkoda.
Bardzo przypadło mi również do gustu podkreślenie ważnej roli w życiu jaką pełni rodzina, bliskości, oddania oraz uczucia między jej członkami żyjącymi jak i tymi, którzy opuścili już swoich krewnych.

Przez całą książkę towarzyszy nam motyw tajemnicy, zagadek, ukrytych postaci jak i planów jakie hrabia ma wobec dwójki młodych podróżników. Jak i również zamknięta na klucz skrzynka dziadka Gwen, która została zamurowana, aby nie trafiła w niewłaściwe ręce. Czy to wszystko ma jakiś ukryty sens? Czy jest zlepkiem jedynie przypadkowych wydarzeń?

Kiedy prawda wychodzi na jaw, wszystko się zmienia, a uczucie między Gwen i Gideonem choć zakazane i przechodzące wiele prób ponownie może wykiełkować, ale na jak długo? Czy chłopak nie zrani jej słowami, które przez przypadek wypłyną z jego ust? Czy cała ta miłość była zaplanowana? Czy to jedynie przypadkowe uczucie, które powstało przez wspólne obowiązki?

Muszę przyznać, że przewidziałam końcowy bieg zdarzeń, ale sądzę, iż duży wpływ na to, iż czytając całą serię miałam przebłyski z kilku lat wcześniej, miało to, że już wcześniej poznałam tę historię oprawioną w inną okładkę. Uważam, że gdyby nie to, mogłabym być bardzo zaskoczona takimi wydarzeniami, szczególnie dotyczącymi ostatnich scen.

Wydaje mi się mimo wszystko, iż pierwsze 200 stron było napisane ot tak, bez większego przygotowania, co zniechęciło mnie delikatnie do tej książki. Czytając poprzednie tomy, ani razu nie pomyślałam tak o żadnym z nich, a przy tym... jakoś samo tak wyszło.
Z przykrością muszę stwierdzić, iż ta część podobała mi się najmniej, chociaż zakończenie jest niesamowite i urzekające, przy całości się nie przebija. Niestety...

Jeśli chodzi o samą autorkę, to muszę przyznać, iż posiada ona niewyobrażalną wyobraźnię jak i lekkość pisania, co jest cudowną zaletą. Umila tym czytanie i nawet długie rozdziały nie są taką katorgą, jak to często bywa wśród innych tytułów.
Tutaj lekkość pióra Kerstin Gier towarzyszy nam przez cały utwór wraz z typowym dla niej humorem, który często bywa niewłaściwy przez sytuację, w jakiej występuje, ale autorka już tak ma. To jej znak rozpoznawczy, tak samo było w serii "Silver". 

Zakończenie historii spowodowało, iż oceniłam książkę wyżej, niżby na to zasługiwała bez niego. Mimo wszystko uważam, że jeśli jesteście fanami tego typu literatury, to powinniście rozpocząć swoją przygodę z Trylogią Czasu, bo pozwala zapomnieć o rzeczywistości i zająć głowę wyimaginowanym światem.

"Nie da się zatrzymać czasu, lecz dla miłości czas może stanąć w miejscu" ~ Zieleń Szmaragdu


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina:


#71 Dziesięć tysięcy słońc nad Tobą



"Dziesięć tysięcy słońc nad Tobą" ~ Claudia Gray

Jest to drugi tom z tej serii, dlatego jeśli nie czytaliście pierwszej części zapraszam na jej recenzję na moim blogu ----> "Tysiąc odłamków Ciebie"

Jeszcze do niedawna chciałam go zabić... A teraz nie wyobrażam sobie życia bez niego... Kocham go i zrobię wszystko, aby go odzyskać. Jestem pewna, że będę w stanie zabić wszystkich, którzy staną mi na drodze do naszego szczęścia, ale czy będę w stanie zdradzić swoich bliskich, aby odzyskać kolejną bliską mi osobę? Czy to aby na pewno nie jest jakiś objaw choroby? 
Czy aby na pewno to wszystko jest bezpieczne? Czy poświęcając siebie w różnych wymiarach, aby tylko go odzyskać, robię dobrze? Czy aby nie tracę go przez to jeszcze bardziej? 
Czy nie wplątałam się w beznadziejną sytuację, z której nigdy nie będzie ucieczki? Czy aby na pewno go kocham? A czy on napewno kocha mnie?

Pierwszą część tej serii przeczytałam już dawno, można powiedzieć że dokładnie rok temu, co wyjaśniałoby luki w mojej pamięci odnoście wydarzeń z życia głównych bohaterów. Na swoje usprawiedliwienie mogę jedynie dodać, że najważniejsze aspekty wciąż były gdzieś ukryte w mojej głowie. Dlatego właśnie delikatne przypomnienie o tym, co było w poprzednim tomie, bardzo mi się przydało i pozwoliło na ujednolicenie wszystkich informacji i czytanie już spójnej dla mnie kontynuacji tej historii. 

Muszę przyznać, że rozpoczęcie przygody z tym tytułem było dla mnie oporne, miałam wiele podejść do przeczytania tej książki, zawsze kończyło się tym samym. Można powiedzieć, że w tej historii interesowała mnie jedynie jej okładka. Muszę szczerze przyznać, że gdyby nie one, witryny przednie całej serii, nie wiem czy kiedykolwiek zwróciłabym uwagę na tą serię. 

Kiedy już udało mi się zacząć czytać "Dziesięć tysięcy słońc nad Tobą" jakoś mi się to czytało. Przeczytałam może z 50-60 stron i miałam zastój czytelniczy. Nie byłam ciekawa co wydarzy się dalej, było mi to zupełnie obojętne, nie rozumiałam co się dzieję, dlaczego tak się dzieje. Zmusiłam się i przeczytałam kolejne 50 stron i wtedy się zaczęło... Ta książka pochłonęła mnie w całości, tak bardzo, że nie pamiętam, kiedy ostatnio tak szybko czytałam z własnej woli. W ciągu jednego dnia przeczytałam około 200 stron, tak bardzo chciałam znać dalszy bieg wydarzeń. A później... Znowu zastój czytelniczy, jeszcze dłuższy od tego pierwszego. 
Mogę więc powiedzieć, że ta historia ma swoje ciekawe jak i nudne momenty, choć w wszystkie tworzą jedną spójną całość to jednak wolałabym, aby autorka poświęciła więcej uwagi szczegółom i dopracowała postacie, w których często widać jakieś niedociągnięcia. 

Plusem tej książki, jako książki młodzieżowej jest to, że nie zawiera ona opisanych scen erotycznych, które pojawiają się w co drugiej, już prawie, historii przeznaczonej dla tej grupy społecznej. Muszę przyznać, że troszeczkę mnie to przeraża. Dlatego bardzo sobie cenie to, iż autorka pozostawiła te chwile jedynie dla bohaterów, jako ich słodką tajemnice. 

Czytanie tej historii i wiedzy w nie zawartej w okresie po skończeniu szkoły i przebywaniu podczas najdłuższych wakacji życia często sprawiało mi ból umysłowy, jeśli można tak to ująć. Fakty ze świata fizyki, niezbyt przypadły mi do gustu, zdecydowanie wolałam już te z matematyki, choć wciąż mam dość wiedzy jak na najbliższy czas. 

Wątek miłosny choć ukryty, wciąż przeplata się miedzy rozdziałami. Mogę z ręką na sercu przyznać, że toczy tutaj główną rolę. Nie jest może tak wyraźny jak w pierwszej części, ale nie ma chwili, aby główna bohaterka, której imienia nigdy nie zapamiętam, nie mówiła o swoich uczuciach do Paula. Wszystko jej o nim przypominało. 

Muszę przyznać, że pierwsza część podobała mi się bardziej niż druga pod względem pomysłów jak i samej historii. Kilka razy miałam wrażenie, iż wydarzenia nie są do końca przemyślane lub są wymyślone na siłę.
Były również fragmenty, których się nie spodziewałam bądź przewidywałam, iż będzie inaczej niż się okazało, i to mnie zaskoczyło. 

Zaczęłam tę serię, dlatego będę chciała ją skończyć. Mam nadzieję, że trzecia część mnie nie zawiedzie i będzie przynajmniej na takim samym poziomie, na którym była dla mnie druga.

"Kiedy boisz się o życie, ogarnia Cię upiorna przytomność umysłu. W każdej chwili przeliczasz swoje szanse. Wymyślasz nowe opcje i rozważasz możliwości, jakich w innych okolicznościach nie brałoby się pod uwagę. Uświadamiasz sobie, jak nigdy wcześniej, że twoje życie jest jedyną rzeczą, która niepodważalnie i naprawdę należy do ciebie." ~ Dziesięć tysięcy słońc nad Tobą

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Redakcji Papierowy Pies:



#70 Slammed/Pułapka uczuć


"Slammed" ~ Colleen Hoover

Layken, dziewczyna, której imię pochodzi z połączenia dwóch różnych imion, gdyż jej rodzice nie potrafili dojść do porozumienia podczas wyboru jednego z nich, obchodziła właśnie swoje 18 urodziny, które mogły dać jej poczucie powolnego wkraczania w życie dorosłe. 
Przykre wydarzenie, które miało miejsce kilka miesięcy temu nie pozwoliło jej jednak cieszyć się z ukończonego rozdziału życia i wkroczenia w nowy, zupełnie inny dział. 
Śmierć ojca, a zarazem najlepszego przyjaciela głównej bohaterki, odcisnęła na niej piętno, któremu się poddała. Z początku odrzucająca i nieakceptująca sytuacji dziewczyna po pewnym czasie zaczyna dopuszczać do siebie prawdę i pomagać oswoić się z tą sytuację swoim bliskim.  
Wraz z mamą i młodszym bratem przeprowadzają się z Teksasu, aby uciec od przeszłości, do Michigan. 
Layken i Kel pozostawiają wszystko na rzecz czegoś nowego, nieznanego, czegoś co zupełnie odmieni ich życie, chociaż jeszcze o tym nie wiedzą. 
Od razu po przyjeździe do aktualnego miejsca ich zamieszkania nawiązują kontakt z sąsiadami z domu naprzeciw. Mieszka tam dwóch braci Will i Caulder, którzy są dla siebie wszystkim. 
Kel znajduje wspólny język z młodszym chłopcem z rodzeństwa i od razu stają się swoimi bratnimi duszami, których trudno rozdzielić. A Will...? No właśnie, co z Willem? 
Chłopak starający się robić wszystko jak należy nagle staje się być w totalnym amoku przez jedną dziewczynę... przez Layken...


Nie miałam sposobności przeczytać tej serii, kiedy była wydana jeszcze w starszej wersji z zupełnie innymi okładkami, które moim zdaniem są gorsze od nowego wydania. To trochę dziwne, że ja, ulubienica twórczości Colleen Hoover nie przeczytała jeszcze jakieś z jej książek, zdziwilibyście się jakie mam zaległości czytelnicze. Lecz, gdy tylko zobaczyłam ponowne wydanie tej serii nie mogłam sobie odpuścić i musiałam je po prostu mieć na swojej półce z książkami wraz z innymi lekturami tej autorki. Przez pierwszą część tej trylogii przebrnęłam przez 2 dni, to stosunkowo krótki czas, biorąc pod uwagę mój ostatni zastój czytelniczy. 

Jak większość dzieł tej autorki "Slammed" wciąga niewyobrażalnie i nie pozwala na odłożenie przeczytania dalszego ciągu. Kiedy czytałam tę opowieść i musiałam z jakiegoś powodu przestać, aby coś zrobić, to wciąż myślami byłam przy Layken i jej życiu, o tym jakie decyzje właśnie podjęła, czy sama zrobiłabym tak samo czy może postąpiłabym zupełnie inaczej. 
Można by powiedzieć, że czytając tę historię stawałam się częścią niej i żyłam życiem głównych bohaterów, zapominając wtedy o własnym.

Wątek miłosny pojawiający się między Layken a Willem nie jest oczywisty, nie spotkałam się z takim motywem w wielu książkach, a muszę przyznać, że zakazane uczucie wzbudza jeszcze więcej emocji niż dozwolone. 

Od samego początku kibicowałam tej dwójce, ale chyba nie ich historia jest najbardziej interesująca w tej książce. Moim zdaniem najmocniej porywająca jest przyjaźń dwóch małych chłopców, który w jednej chwili stali się dla siebie wszystkim. Byli w stanie powierzać swoje sekrety, bawić się nieustannie i wspierać siebie nawzajem nawet w sytuacjach beznadziejnych. Zachowywali się jak prawdziwi bracia, choć z biologicznego punktu widzenia, nic ich nie łączyło. 

Więź jaka wytworzyła się między tymi rodzinami to niesamowity cud, którego potrzebował każdy z nich, rozpoczynając od matki Layken - Julii - kończąc na najmłodszym sąsiedzie Caulder'e. Pomimo obawy co do nieznajomych, znaleźli nić porozumienia i z sąsiadów stali się jedną wielką rodziną, na której zawsze mogli polegać, bez względu na wszystko. 

Jest to książka typowo młodzieżowa, ale moim zdaniem nie tylko. Jestem pewna, że skierowana jest nie tylko do młodych dziewczyn w wieku nastoletnim, ale również do dojrzałych kobiet, matek, ale również do mężczyzn, mężów, którzy pragną poznać kobietę od jej stanu psychicznego.  

Muszę przyznać, że jestem oczarowaną tą książką i nie mogę się już doczekać, kiedy skończę drugą część a później trzecią i dowiem się jaki będzie finał tej historii. 
Chociaż mam pewne przypuszczenia to nie czuję, aby lektura była przewidywalna, wręcz przeciwnie, w wielu aspektach zaskoczyła mnie i skłoniła do refleksji. Sprawiała, że się śmieje oraz że płaczę. Jej różnorodność pozwala, aby każdy znalazł w niej coś dla siebie, ja biorę ją całą a Ty?

"Chcę mieć przyjaciół, którzy pozwolą, żebym był Całkiem sam, gdy bycie samym jest wszystkim, czego potrzebuję." ~ Slammed


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Redakcji Papierowy Pies:



#69 Urok Grace'ów



"Urok Grace'ów" ~ Laura Eve

"Widziałam, że nic i nikt nie stanie między Grace'ami. Głupotą byłoby próbować."

Mam na imię Alicja, a nie czekajcie, może jednak River? Sama nie wiem, kim się dziś czuję. Bliscy mówią na mnie River, więc niech tak zostanie. 
Cześć jestem River i właśnie przeprowadziłam się do nowego miejsca, jest to niewielka miejscowość, a ja zaczynam tu nowe życie wraz z mamą, bez taty...
Nie jest łatwo udawać... Ale co mam zrobić, jeśli nie mogę nikomu wyjawić prawdy? 
Zaczynam naukę w liceum, gdzie wszyscy ich znają... Ja też chciałabym być blisko nich... Grace'ów... Trzymać się z nimi to tak jakby być kimś popularnym. A do tego chodzą pogłoski, że mają moc. Chciałabym stać się częścią ich magii... Chcę wiedzieć o niej jak najwięcej. 
Nikt nie podejrzewa jednak, że również mam swój mroczny sekret, który w połączeniu z ich mocą może stać się niszczycielski lub niesamowity.
Najpierw jednak muszą mnie zauważyć...


W momencie, gdy zaczęłam czytać tę książkę, poczułam jakbym cofała się w czasie, do momentu mojego dzieciństwa, kiedy czytałam "Zmierzch". Pierwsze rozdziały tak strasznie przypominały mi tę serię, iż po odłożeniu jej za pierwszym razem miałam tak wielkie zatrzymanie w czytaniu, gdyż nie chciałam ponownie czytać czegoś na podobieństwo historii o wampirach. Niestety, wciąż mi to śmierci tym właśnie. 

Pomysł magii, podoba mi się, chyba dość dawno nie czytałam książki, w której byłby wątek mocy. Muszę przyznać, że nie straciłam swojej sympatii do tego rodzaju fantastyki.

Szczególnie, gdy okazuje się, że autorka ma bardzo lekki styl pisania, co wciąga czytelnika w wyimaginowany świat książki i nie chce wypuścić. Była to dla mnie bardzo miła odskocznia od czytania przeważnie trudniejszej literatury. 
Przez rozdziały się płynie, a fabuła nie jest naciągana. Człowiek żyje w napięciu, czekając na to, co za chwilkę może się wydarzyć. Zaczyna interesować się tym samym, co główna bohaterka. Oddycha wtedy, kiedy ona. Mówi wtedy, kiedy ona. Wciela się w nią by stać się, nikim innym jak, właśnie nią. 

River, albo Alicja, w sumie sama już nie wiem, bo zaczęłam się w tym gubić. Była typową nową dziewczyną, przynajmniej na początku książki. Oczytana dziewczyna, spędzająca przerwę obiadową w bibliotece. Cicha, szara myszka, która nie chce się rzucać w oczy, a jednak tak przebiegła i zaciekawiona życiem innych. Kto by się po niej tego spodziewał? Wkrada się w życie Grace'ów i zaczyna żyć ich codziennością, poznaje członków rodziny coraz bliżej, a wciąż jest jej mało - brzmi znajomo? Jak dla mnie trochę przypomina Belle z wcześniej wspomnianej książki. Bardzo często miałam wrażenie, iż autorka wzorowała się na twórczości Stephenie Meyer. Jednak po jednym względem była od niej lepsza - lekkości w pisaniu. 

Za możliwość przeczytania dziękuję Redakcji Papierowy Pies:









Za wygląd bloga dziękuję:

Copyright © Time of book