#72 Zieleń szmaragdu


"Zieleń szmaragdu" ~ Kerstin Gier

Jest to ostatni, finałowy tom Trylogii Czasu, dlatego jeśli jeszcze nie rozpoczęliście z nią swojej przygody to zapraszam Was do recenzji pierwszego tomu ---> "Czerwień rubinu"  lub drugiego jeśli wcześniej przeczytaliście pierwszy ---> "Błękit szafiru"

Gwen, podróżniczka w czasie musi stawić czoła kolejnym przygodom w przeszłości, odwiedza swojego dziadka, który pomaga jej rozwiązać zagadkę zamknięcia kręgu dwunastu, co nie jest tak łatwe jak by się wydawało. Zawiłe wierszyki i kronika Strażników, której słowo układają się w jedną wielką zagadkę...
Gideon, podróżnik w czasie, który można by powiedzieć jest idealny, przynajmniej za takiego się uważa. Przystojny z zabójczo zielonymi oczami, od których nie można oderwać oczu. Nic dziwnego, że Gwen zatopiła się w nich i zakochała... Ale czy ta miłość ma prawo bytu?
Spotkania z hrabią de Saint Germain przyprawiają głównej bohaterce gęsią skórkę, a wszystko przez to, że dusił on ją bez jej dotknięcia... Ma on złowieszczy plan, plan do którego spełnienia potrzebna jest najwyższa cena... Gwen będzie musiała znaleźć odwagę, aby uratować siebie jak i swoich najbliższych... Ale czy to się uda?

Bardzo długie rozdziały, to pierwsze co zauważyłam w tej książce. Po pewnym czasie zaczyna to męczyć, bo książka która ma ponad 400 stron składa się jedynie z 15 rozdziałów, czy to aby nie lekka przesada?

Mogę przyznać się szczerze, że po przeczytaniu drugiej części byłam nią oczarowana i nie mogłam się doczekać, kiedy będę mogła zabrać się za czytanie finalnego tomu. Teraz, kiedy już to robię muszę przyznać, że oczekiwałam czegoś więcej, przynajmniej po samym początku tej książki.

Ciągłość fabuły jest zachowana przez wszystkie trzy tomu, co jest bardzo ważną cechą, przynajmniej dla mnie. Delikatne przypomnienia wydarzeń jak i samych bohaterów są przydatne, ale nie irytujące. Choć inne zdanie na ten temat może mieć osoba, która czyta jeden tom po drugim.

Bohaterowie... Hmm... Choć bardzo dobrze wykreowani, bo przemyślani pod każdym względem to jednak ten chłopak... Gideon... Tak bardzo irytujący w swoim zachowaniu, iż często mam ochotę go udusić, bo zachowuje się jak typowy chłoptaś, któremu wszystko wolno. Ale taki miał być, autorce wyszedł on bardzo dobrze. Gwen, główna bohaterka, niby wie co robi, ale jednak waha się, bo ma przebłyski rozsądku. Przytłoczona całą sytuacją podróżowania w czasie jak i ludźmi, którzy na każdym kroku przypominają jej, że jest tu niechciana i że to nie ona powinna otrzymać to przekleństwo, przepraszam, miałam na myśli dar.

Bardzo cieszę się, że autorka rozwinęła wątek przyjaźni Gwen z jej przyjaciółką, z którą razem odkrywały tajniki przeskoków w czasie, jak i zachowanie poszczególnych osób, w tym zachowanie Gideona. Przydałoby się mieć marcepanowe serce, które jest odporne na ból i skaleczenia. Niestety człowiek nie jest ciastem, a szkoda.
Bardzo przypadło mi również do gustu podkreślenie ważnej roli w życiu jaką pełni rodzina, bliskości, oddania oraz uczucia między jej członkami żyjącymi jak i tymi, którzy opuścili już swoich krewnych.

Przez całą książkę towarzyszy nam motyw tajemnicy, zagadek, ukrytych postaci jak i planów jakie hrabia ma wobec dwójki młodych podróżników. Jak i również zamknięta na klucz skrzynka dziadka Gwen, która została zamurowana, aby nie trafiła w niewłaściwe ręce. Czy to wszystko ma jakiś ukryty sens? Czy jest zlepkiem jedynie przypadkowych wydarzeń?

Kiedy prawda wychodzi na jaw, wszystko się zmienia, a uczucie między Gwen i Gideonem choć zakazane i przechodzące wiele prób ponownie może wykiełkować, ale na jak długo? Czy chłopak nie zrani jej słowami, które przez przypadek wypłyną z jego ust? Czy cała ta miłość była zaplanowana? Czy to jedynie przypadkowe uczucie, które powstało przez wspólne obowiązki?

Muszę przyznać, że przewidziałam końcowy bieg zdarzeń, ale sądzę, iż duży wpływ na to, iż czytając całą serię miałam przebłyski z kilku lat wcześniej, miało to, że już wcześniej poznałam tę historię oprawioną w inną okładkę. Uważam, że gdyby nie to, mogłabym być bardzo zaskoczona takimi wydarzeniami, szczególnie dotyczącymi ostatnich scen.

Wydaje mi się mimo wszystko, iż pierwsze 200 stron było napisane ot tak, bez większego przygotowania, co zniechęciło mnie delikatnie do tej książki. Czytając poprzednie tomy, ani razu nie pomyślałam tak o żadnym z nich, a przy tym... jakoś samo tak wyszło.
Z przykrością muszę stwierdzić, iż ta część podobała mi się najmniej, chociaż zakończenie jest niesamowite i urzekające, przy całości się nie przebija. Niestety...

Jeśli chodzi o samą autorkę, to muszę przyznać, iż posiada ona niewyobrażalną wyobraźnię jak i lekkość pisania, co jest cudowną zaletą. Umila tym czytanie i nawet długie rozdziały nie są taką katorgą, jak to często bywa wśród innych tytułów.
Tutaj lekkość pióra Kerstin Gier towarzyszy nam przez cały utwór wraz z typowym dla niej humorem, który często bywa niewłaściwy przez sytuację, w jakiej występuje, ale autorka już tak ma. To jej znak rozpoznawczy, tak samo było w serii "Silver". 

Zakończenie historii spowodowało, iż oceniłam książkę wyżej, niżby na to zasługiwała bez niego. Mimo wszystko uważam, że jeśli jesteście fanami tego typu literatury, to powinniście rozpocząć swoją przygodę z Trylogią Czasu, bo pozwala zapomnieć o rzeczywistości i zająć głowę wyimaginowanym światem.

"Nie da się zatrzymać czasu, lecz dla miłości czas może stanąć w miejscu" ~ Zieleń Szmaragdu


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina:


Komentarze

Za wygląd bloga dziękuję:

Copyright © Time of book