#113 Kill znaczy zabić

 

"Kill znaczy zabić" ~ R. L. Stine

Poznajcie inne książki z tej serii:

Nie łatwo jest być nową zarówno w szkole jak i w całym mieście. Nie zna się nikogo, ani niczego, szczególnie informacji o tym kogo i czego należy unikać... 
Gretchen ma już tylko jeden cel, chce spełniać swoje marzenia i być jedną z najlepszych cheerleaderek, nic więcej się dla niej nie liczy. Wszystko komplikuje się, gdy okazuje się, że w szkolnym zespole jest tylko jedno miejsce, a kandydatek dwa razy więcej... Dziewczyna musi zawalczyć o swoje marzenia z rozpuszczoną, bogatą i zadziorną Devrą, która nie odpuszcza nikomu, kiedy czuje zagrożenie...
Rywalizacja między nimi wchodzi na bardzo złe tory, dochodzi do wyzwisk, napaści, gróźb, a nawet próby napaści...
Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, gdy jedna z cheerleaderek doznaje tragicznego wypadku na oczach wszystkich, a główną podejrzaną staje się Gretchen, która próbując się bronić jeszcze bardziej kopie pod sobą dołki...
Czy wszystko to jest warte bycia częścią zespołu? I co znaczy nóż, o którym tak często mówi Gretchen... Co się stanie, gdy znajdzie się on naprawdę w jej dłoni?

Muszę przyznać, że pomimo podobnego stylu pisania i lekkości, z jaką została przedstawiona treść książki, to jest to część, którą czytało mi się strasznie ociężale i długo. Miałam wrażenie, że fabuła wcale mnie nie wciągnęła i przez to zdecydowanie dłużej, w porównaniu do innych tytułów tego autora, bo aż 3 dni - zajęło mi jej przeczytanie w całości. Może to wina samej tematyki, możliwe, że mój umysł miał dość na chwilę obecną historii związanych z Shadyside, a może po prostu ten tytuł najzwyczajniej nie przypadł mi do gustu. 
Długo czekałam, aż ponownie wciągnę się w tę opowieść i nie będę mogła odłożyć jej na bok, ale nie doszło do takiego momentu - niestety. 
Przewidziałam większość wydarzeń, chociaż prawda niektóre mnie szczerze zaskoczyły, co naprawdę wywołało uśmiech na mojej twarzy. 
Cieszę się, że to ostatni tom tego cyklu, który posiadam, tak mnie zniechęcił, gdyż obawiam się, iż gdybym przeczytała go jako pierwszego, bardzo zniesmaczyłby mnie do kolejnych tytułów, przez co moje nastawienie mogłoby ulec zmianie, a tego naprawdę nie chciałam. 
Tak już czasami bywa, że nie wszystko nam się podoba, tak było w moim przypadku. Raczej nie będę miała w planie żeby przeczytać ponownie ten tytuł czy całą serię, aczkolwiek na pewno miło wspominała będę "Dziewczynę znikąd" oraz "Zabójcze gry".

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina:

#112 Zabójcze gry


 "Zabójcze gry" ~ R.L. Stine

Poznajcie inne książki z tej serii:

Każdy w miasteczku słyszał nie raz o rodzinie Fearów i krążącej nad nimi klątwie. Nie bez przyczyny na ich "cześć" nazwano las, będący przestroga dla wszystkich przechodzących obok niego. Wiatr wydostający się spomiędzy drzew u wielu spacerowiczów powoduje dreszcze i gęsią skórkę, dlatego nikt z własnej woli nie spędza tam dużo czasu...
Rachel zawsze marzyła o bliższym poznaniu Brendona Feara, lecz zawsze uważała, iż pochodzą z dwóch różnych światów, których drogi nigdy się nie skrzyżują. Oj... jak bardzo się myliła...
Zwykły dzień, spędzała go jak zawsze w pracy, po wcześniej zakończonych lekcjach szkolnych, okaże się być początkiem czegoś, co zapamięta do końca życia... A wszystko to przez zaproszenie na 18 urodziny chłopaka, do którego wzdycha od dłuższego czasu.
Zarówno przyjaciółka, jak i były chłopak próbowali wybić Rachel z głowy pomysł pójścia na to przyjęcie, przecież każdy wiedział jaka ta rodzina ma reputację, i że nic dobrego się z nimi nie wiąże...
Sam fakt imprezy w opuszczonej posiadłości Fearow, znajdujący się na wyspie powinien dać dziewczynie wiele do myślenia...
Było wiele powodów, dla których Rachel nie powinna iść w to miejsce, jednak dla wszystkiego znajdowała wytłumaczenie. Wybiera się tam, a przez to zapamięta ten dzień do końca swojego życia...
Brendan zadbał oto, aby nikt nie nudził się na jego urodzinach. Wymyślił gry, które mają podnieść ciśnienie każdemu, kto boi się duchów, ciemności, nietoperzy, pająków oraz tym, którzy obawiają się tego, co może znaleźć się za zamkniętymi drzwiami w nawiedzonym domu... 
To co zobaczą po przekroczeniu progu kolejnego piętra otworzy im oczy na coś, na co zdecydowanie nie byli gotowi...
Nikt nie ostrzegł ich, ze gry dla nich przygotowane mogą okazać się zabójcze... A zaplanowane atrakcje na wieczór wymknąć się poza napisany scenariusz...

Tak jak i w przypadku "Dziewczyny znikąd" tak i tutaj muszę przyznać, że historia napisana jest w bardzo prosty, lekki sposób, dzięki czemu przez treść się płynie i nie czuje się zmęczenia wynikającego z przeczytania całej książki, w kilka godzin.
Musze przyznać, że pomysł na fabułę tej części przypadł mi odrobinę bardziej do gustu niż poprzednia pozycja tego autora. Byłam bardzo zaciekawiona tym, co wydarzy się dalej na urodzinowej imprezie chłopaka. Choć przyznam szczerze, że sama nie chciałabym się tam znaleźć... Obawiam się, że nie byłabym zbyt pomocna, a raczej wywoływała niepotrzebny zamęt. Zdecydowanie bałabym się przeżyć horror na prawdę, co innego go oglądać, wtedy boję się zdecydowanie mniej, bo przecież zdaje sobie sprawę z tego, że to tylko film.
Mimo tego, że przewidziałam pewien wątek przedstawiony w tej książce, nie odebrało mi przyjemności z jej czytania, wręcz przeciwnie, nakręcało mnie do tego stopnia, aby jak najszybciej skończyć ten tytuł, w celu przekonania się czy miałam racje. 
Uważam, że zaczęcie przygody z tymi tytułami rozpocznie u mnie zainteresowanie zupełnie nowym dla mnie gatunkiem takim jak horrory czy kryminały, mam nadzieję, że będzie to miłość do końca życia.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina:

#111 Dziewczyna znikąd

 

"Dziewczyna znikąd" ~ R.L. Stine

Lizzy Palmer to dziewczyna, obok której nie jest się w stanie przejść obojętnym. Ma w sobie coś, co przykuwa uwagę wszystkich, ale nikt nie wie czym spowodowane jest to przyciąganie. Może to piękne włosy, oczy czy twarz, a może tajemnice, które skrywa wewnątrz siebie?
Jest zupełnie nowa, dopiero co wprowadziła się do miasta i zaczęła chodzić do Shadyside High. Jednak długo nie zostaje w cieniu, gdyż zaprzyjaźnia się z chłopakiem o imieniu Michael i cała jego ekipą. Chociaż niektórzy z jej członków z pewnością mieliby ogromną ochotę wyrzucić ją na ulicę, bo czują się w śród niej zagrożeni...
Tajemniczość Lizzy staje się uciążliwa, szczególnie, że pojawia się znikąd pod pretekstem, że ciągle nie może odnaleźć się w nowym mieście, jednak ile razy można użyć tego samego wytłumaczenia?
Wyścig skuterami śnieżnymi miał być niezapomnianym - w ten pozytywny sposób - wydarzeniem, które miało rozpocząć sezon zimowych zabaw, jednak okazał się być czymś czego rzeczywiście nikt z paczki nie wyrzuci z pamięci, ale wszyscy woleliby o tym nie pamiętać... I tego dnia być zupełnie gdzieś indziej...
Jeden dzień, jedna godzina, jedna sekunda może zmienić życie człowiek o 180 stopni. A konsekwencje mogą być przeogromne, jeśli za późno zacznie się działać...
Dzień, który zapamiętają do końca życia, ciągnie się za nimi nieubłaganie i przynosi śmierć najbliższych Michaela. Nikt nie wie co się dzieje i jak postąpić w tej patowej sytuacji...
Kiedy wszystko zaczyna nabierać sensu i wyjaśniać się, okazuje się, że rzeczywistość jest bardziej skomplikowana niżli mogłoby się wydawać... Trzeba podejmować ryzykowne i szybkie decyzje, a dopiero potem wziąć odpowiedzialność za konsekwencje...

Od bardzo dawna chciałam zacząć swoją przygodę czytelniczą w kierunku horrorów czy literatury kryminału, ale zawsze miałam obawy, iż będę się bała czytać przeróżne opisy ze scen wypadków, śmierci czy zbyt realistycznych wydarzeń, które na dobre odbiją się w mojej psychice. Dlatego miałam obawy co do takich gatunków, lecz kiedy otrzymałam możliwość przeczytania kolejnych tomów serii "Ulica strachu" wiedziałam, że czas przełamać swój strach i dać się zaskoczyć. Wiedziałam, że nie będzie to zbyt drastyczne - a przynajmniej miałam taką nadzieję - ze względu na to, że są to historie pisane dla młodzieży i właśnie ze względu na to zdecydowałam się rozpocząć swoją przygodę z tym typem literatury właśnie teraz. 

Muszę przyznać, że książka jest napisana w bardzo delikatny sposób. Zaledwie dwa opisy spowodowały, że poczułam lekki dreszczyk na ciele, chociaż muszę przyznać, że okazało się, iż moja psychika co do takich wątków jest naprawdę przyzwyczajona - chyba mogę to zawdzięczać zajęciom anatomii na studiach, które odbywały się w prosektorium. 
Wiem, że nie ma co porównywać wątków grozy i tajemniczości autora "Dziewczyny znikąd"  do tytułów, które wyszły spod pióra S. Kinga. Gdyż wiem, że chyba nigdy - tak szczerze - nie będę w stanie spróbować ich chociażby wziąć do ręki! Czy ktoś z Was miał podobnie? Macie jakieś pomysły od czego mogłabym spróbować czytać horrory, co nie wywołałoby u mnie zawału serca, a otworzyło oczy i serce na nowy gatunek? Jeśli tak to dajcie znać w komentarzach, może się odważę!

Sama historia jest napisana w bardzo lekki i przejrzysty sposób. Przeskoki w czasie, które możemy tutaj zaobserwować zostały dokładnie opisane i nie ma szans na to, aby pogubić się w wątkach, za co jestem ogromnie wdzięczna. Autor ma zdolność do pisania, przez co czas przy historii upływa nieubłaganie szybko i nawet nie jest się w stanie zaobserwować, kiedy skończyło się dany tytuł. W moim przypadku tak było, gdyż tę część zarówno jak i dwie kolejne przeczytałam w jeden dzień, no dobra góra dwa. 
Jednak musze przyznać, że z chęcią sięgałam do tej opowieści, kiedy nie miałam akurat innych obowiązków do wykonania. Byłam zaciekawiona tym co ukryte na jeszcze nieodkrytych przeze mnie stronach i z niecierpliwością czekałam na finał. 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina:


#110 Wiosna koloru słońca

 


"Wiosna koloru słońca" ~ Carina Bartsch

Jest to finałowy tom tej serii, dlatego jeśli nie rozpoczęliście swojej przygody z tą historią podsyłam linki do recenzji poprzednich tomów

I tom klik
II tom klik

Kontynuacja trudnej, ale przez to i namiętnej historii Emely i Elyasa, którzy pomimo przeciwności losu dalej próbują poznawać się coraz bardziej, docierać się razem i odkrywać to nowe części siebie - nawet te, których sami nie znali.

Pomimo oficjalnych słów, przedstawiających co tak naprawdę czują i deklaracji, że to jest właśnie to, czego oboje szukali, nie wszystko idzie tak jak powinno... Pojawiają się kolejne przeszkody, który zdecydowanie chcą pokrzyżować ich wspólne plany...

Czy tym razem będą potrafili ze sobą rozmawiać? 

"Masz na mnie wpływ, którego nie umiem opisać słowami. To więcej niż być zakochanym. To coś głębszego jakbyś była elementem, którego od dawna mi brakowało. Wystarczy, że na ciebie spojrzę, a zapominam o świecie. Jakbyś rzuciła na mnie klątwę. Pozytywną klątwę."

Nie powiem jak długo czekałam na finałowy tom tej serii... Pamiętam jak niesamowicie cieszyłam się, że po przeczytaniu "Lata koloru wiśni" od razu mogłam zagłębić się w jej kontynuację, jednak nie na długo. Strony przemijały w bardzo szybkim tempie, a to równało się z długim oczekiwaniem na kolejną część. Na szczęście się jej doczekałam i już wszystko wiem!

Przyznam szczerze, że na pewno zdecydowanie lepiej czytałoby się je ciągiem, nie trzeba by było wyrywać się z wykreowanego świata lecz ciągle w nim by się trwało. Poprzednie części czytałam około 5 lat temu, więc zdecydowanie powinnam sobie je odświeżyć przed przeczytaniem kontynuacji, jednak tego nie zrobiłam, co okazało się dużym błędem. Z początku ciężko było mi się odnaleźć w sytuacji, która panowała w fabule. Musiałam niesamowicie się skupić, aby połączyć wiele wątków z poprzednich części. Na szczęście autorka chociaż w niewielkim stopniu zadbała oto, aby przypomnieć najważniejsze wydarzenia z przeszłości - jestem jej za to ogromnie wdzięczna, gdyż ułatwiło mi to odnalezienie się. 

Pomimo dość obszernej ilości stron, przez treść się płynie i nie zauważa się, kiedy kończy się rozdział za rozdziałem. Ten tytuł przeczytałam w zaledwie dwa, może trzy dni, i to wcale nie takie ponure. 

Autorka po raz kolejny zabrała mnie do tego pięknego świata, w którym chętnie zostałabym jeszcze przez jakiś czas. Cieszę się, że nie jest to kolejna piękna opowieść o jakże idealnej miłości, ale jednak zawiera realne problemy i zmagania, nie tylko młodych osób. Pokazuje jak podchodzić do wielu spraw i uczy, jak powinno postępować się w prawdziwej relacji, szczególnie gdy chce się, aby trwała ona naprawdę długo i była właśnie tym, czego człowiek pragnie. Śmiało mogę przyznać, że Carina Bartsch w pewien sposób przedstawiła w tej części przepis na udany związek, który zdecydowanie chciałabym wcielić we własne życie, chociaż wiem, że nie zawsze będzie łatwo to wydaje mi się, iż warto zaryzykować jeśli się kocha. 

To czego niezmiernie mi brakowało to poczucie humoru, jakie stworzone zostało między głównymi bohaterami, ich ciągłe docinki, dogryzanie sobie i wieczne droczenie się ze sobą. Powodowało to ciągły uśmiech na mojej twarzy i niedowierzanie, że tak proste słowa i zaczepki, przyczyniają się do budowania jakże trwałej relacji międzyludzkiej. 

Obawy co do tego, że kontynuacja będzie kiepska poszły daleko w niepamięć. Tak samo jak w poprzednich tomach zarówno i teraz kompletnie straciłam głowę dla tej historii. Jestem nią oczarowana i wiem, że nie raz wrócę do niej, bo będę tęsknić za wszystkim co ukryte pod pięknymi okładkami. 

Lektura uczy jak radzić sobie w związku, kiedy chcesz ufać, ale wciąż pamiętasz to, co bardzo mocno Cię zraniło. Pokazuje jak zachowuje się osoba, której naprawdę zależy, i której nie trzeba mówić co powinna robić, aby okazywać swoje uczucia. Przedstawia miłość trudną, skomplikowaną, ale również prawdziwą i elektryzującą, ale również przyjaźń, która jest potrzebna każdemu z nas, cały czas. 

"Jeśli coś nie ma dla ciebie znaczenia, nie masz nic do stracenia. Ale jeśli coś oznacza dla ciebie cały cholerny świat, masz do stracenia wszystko. A nawet więcej, niż kiedykolwiek miałeś. Bo tracisz kawałek samego siebie."

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina:


#109 Vortex. Dzień, w którym rozpadł się świat

 

"Vortex. Dzień, w którym rozpadł się świat." ~ Anna Benning

Elaine, dziewczyna, która przeżyła za dużo jak na swój wiek, ma w życiu już tylko jeden cel - stać się łowcą. Każdego dnia nauki dążyła do tego, żeby być jedną z najlepszych, żeby mieć szasnę znaleźć się tego jednego dnia w pierwszej dziesiątce, która doznałaby tego zaszczytu i stać się częścią ogromnej organizacji. 

Na całym świecie jednego dnia odbywa się bardzo ważny wyścig vortexami, którego wyniki zadecydują i przyszłości i przynależności kandydatów do poszczególnych ugrupowań. Każdy zdaje sobie sprawę z tego, że przemieszczając się tunelami ryzykują bardzo wiele - nawet życie. Symulatory, z którymi pracowali kilka poprzednich lat, nie oddają niebezpieczeństwa jakie niosą za sobą prawdziwe ich odzwierciedlenia. Jedni mogą pożegnać się z życiem już na początki, inni nigdy nie wrócić, pozostając poza kontaktem ze światem, a tylko nielicznym uda się ukończyć wyścig...

Elaine, podczas konkurencji zauważa w sobie zmianę, która daje jej ogromną siłę... Siłę, o której nigdy wcześniej nie słyszała, i która może okazać się jej błogosławieństwem, ale również i przekleństwem...

Kiedy ma szansę poznać swoje umiejętności, dzieje się coś, co zupełnie odmienia jej światopogląd i pokazuje, że nie wszystko jest takim jakim się wydawało... 

A do tego ten chłopak o niebieskich oczach...

Moje początkowe nastawienie do tego tytułu nie było jakoś bardzo entuzjastyczne. Obawiałam się, że moje zainteresowanie historiami mniej rzeczywistymi przeminęło wraz z wiekiem, ale okazało się zupełnie inaczej, gdyż zdecydowanie polubiłam tę opowieść, której czytanie sprawiło mi przeogromną radość. Z czystym sumieniem i ręką na sercu piszę, że czekam na kontynuację tego dzieła, które zasługuje, aby poświęcić mu chwilę uwagi. 

Muszę przyznać, że pomysł na fabułę jest oryginalny i dawno nie czytałam o czymś podobnym, co byłoby również napisane w sposób lekki i przyjemny. Obawiałam się, że autorka zasypie nas zbędnymi informacjami, opisującymi budowę wszystkich maszyn itp, na szczęście ilość takich elementów była wystarczająco, co bardzo ucieszyło moje serduszko. 

Rok 2020 okazuje się być przełomowy zarówno w naszym życiu jak i w tytułowej książce, sądzicie że to zbieg okoliczności? Ja mam wrażenie, że to celowy zabieg, który powoduje, że ta podwójna dwudziestka ma zapaść nam w pamięci. 

Nie jest to zwykła opowieść przeplatana wątkami fantasy, dla mnie okazała się czymś lepszym, do czego trzeba dorosnąć i zaakceptować świat jaki jest. Splity, przedstawione jako złe, niebezpieczne zmutowane osoby, w aktualnych czasach przypominają mi osoby, które różnią się od przeciętnego człowieka, bo ma kolczyki na twarzy, tatuaże na skórze, inny kolor włosów, inną orientację czy poglądy religijne... W naszych czasach odmienność to coś złego i dlatego tak łatwo dopasowałam to do wątku przedstawionego w fabule. Mam nadzieję, że autorka pisząc to, miała chociażby w najmniejszym stopniu taki punkt zaczepienia, i że moje domysły nie wzięły się znikąd. 
Dlatego tak bardzo spodobał mi się fakt refleksji, który występuje u głównej bohaterki. Zauważa ona, że świat jest zupełnie inny jeśli tylko zdejmie się okulary, które nałożył nam na nos świat i wiele osób wokół nas. Pokazuje, że na każdy temat trzeba wyrobić sobie własną opinię i walczyć o nią do końca. 

Mam nadzieję, że szybko ukaże się kolejny tom, który w równym stopniu przypadnie mi do gustu! Serdecznie Wam polecam! 

"- Kiedy człowiek się zakocha - (..) - wtedy pewne rzeczy stają się mniej ważne. A inne... inne z kolei tak ważne, że nie można bez nich żyć."

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina:


#108 Projekt Prawda

 


"Projekt prawda" ~ Dante Medema

Budujemy swoje życie od pierwszego oddechu, korku, słowa... Wszystko to jednak jest zupełnie jak domek z kart, który w bardzo łatwy sposób może zostać zburzony przez nawet delikatny powiew wiatru. U nas tym burzącym ład powietrzem jest kłamstwo, nawet najmniejsze... Wystarczy tylko jedno, aby równowaga i spokój jaki budowaliśmy przez długi okres zostały zachwiane i obudziły lęk oraz niepokój, spowodowany ciągłym pytaniem, czy to jedyne kłamstwo?

Jak ma zachować się człowiek, który nagle traci zupełnie wszystko... Nagle okazuje się, że całe życie staje się pękniętą bańką mydlaną, której wnętrze uwalnia się na zewnątrz i ucieka, a my nie jesteśmy w stanie złapać tego uleciało... Zostajemy sami, musząc wybudować nową historię, która często okazuje się być zupełnie inna niżli by się wydawało na samym początku...

Cordelia poprzez swój projekt na zakończenie roku ma dowiedzieć się jakie jest jej etniczne pochodzenie i jak to wpływa na jej teraźniejszość. Nic prostszego, dostarczyć własny materiał biologiczny do laboratorium, czekać na wyniki, napisać pracę, uzyskać bardzo dobrą ocenę. Tak niewiele a jednak tak wiele, szczególnie w dzień otrzymania wyników...

Wyniki pokazują coś czego bohaterka obawiała się już od dawna, lecz w tym momencie jej przypuszczenia stały się prawdą, o której nie może już zapomnieć. W głowie pojawia się coraz więcej pytań, które nie chcą jej opuścić, najgorsze w tym jednak jest to, że na większość z nich nie dostanie odpowiedzi, bo matka nie chce z nią rozmawiać o tym, co zrujnowało jej całe życie. 

Patrząc na siebie w lustrze Cordelia widzi siebie, ale nie wie kim tak naprawdę jest... Jedynym pocieszeniem okazuje się być dawny przyjaciel, z którym kiedyś była nierozłączna...

Wraz z Kodiakiem dzielą pasję do pisania wierszy, dzięki którym mogą opisać swoje uczucia i uwolnić własne myśli. Kiedy dochodzi do tego dźwięk strun gitary, w które uderza chłopak... Powstaje idealne połączenie, które nie może być już lepsze...

Przeszłość Kodiaka nie daje jednak o sobie zapomnieć, a Cordelia jedyne co słyszy od najbliższych to "uważaj na tego chłopaka", "nie zadawaj się z nim", "to nie jest dobry chłopak". 

Wszyscy chcą decydować za nią, nikt jednak nie zapyta co ona w nim dostrzega i kim dla niej jest ten młodzieniec z gitara...

"I czuję przerażenie, że nie pojmujesz, że nawet jeśli nie jest zły, to nie znaczy, że jest dobry dla Ciebie."

Wydawnictwo dołożyło wszelkich starań do oprawy graficznej tego utworu, nie patrząc na opis sama okładka przykuwa uwagę i powoduje chęć wzięcia jej do ręki. Ogromnym zaskoczeniem były dla mnie niebieskie strony, które jeszcze bardziej wywołały uśmiech na moich ustach, szczególnie ze względu na to, że jest to mój ulubiony kolor! Jak mogłabym nie polubić historii przedstawionej właśnie w taki oto sposób?

Pomimo zachęcającego wyglądu zewnętrznego muszę przyznać, że kolejnym zaskoczeniem był środek, gdyż nie zobaczymy tak typowej prozy jednak treść przedstawioną w postaci wiersza, co zdecydowanie przyspiesza czytanie i powoduje, że kartki same przelatują ciągle do przodu, aż do ostatniej strony...

Pisanie wierszem mam wrażenie jest bardzo oryginalnym sposobem, z którym nie spotkałam się wiele razy, to nadało książce innego charakteru, można powiedzieć trochę intymnego, gdyż wiersze przepełnione są emocjami, które nie opuszczały Cordelii na co dzień.  Za ten pomysł autorka powinna dostać ogromnego plusa!

Nie jestem zwolenniczką długich, zbędnych opisów, którymi często wypełnione są historie pisane ciągłym testem, w tym przypadku nie musiałam martwić się o takie zabiegi, wiedziałam, że ich tu po prostu nie będzie, co również ogromnie przypadło mi do gustu. 

Jeśli chodzi o samych bohaterów, to pod tym względem odczułam trochę niedosyt. Brakowało mi typowych dialogów między głównymi bohaterami, same wiadomości zamieszczone w książce mi nie wystarczyły, ale to chyba jedyny minus jaki zauważyłam. 

„Projekt Prawda” jest powieścią, w której możemy znaleźć wątki dotyczące odkrywania siebie, poznawania swoich wartości i własnego pochodzenia, ale przede wszystkim szukania odpowiedzi na pytanie kim tak naprawdę jestem?.  Autorka przedstawiła różne rodzaje miłości, pokazując, że miłość do drugiego człowieka, z którym chce się spędzić resztę życia, nie jest jedyną miłością jaka może być obecna w naszym życiu, możemy tu zauważyć miłości do samego siebie, do rodziny oraz przyjaciół. Jest to historia, która porusza ważne tematy, jak zaufanie oraz próbę zrozumienia, jak bardzo definiuje nas nasze pochodzenie.

"Ludzie cały czas kłamią. Kłamią, gdy coś budzi w nich strach i zagraża pozbawieniem komfortu. Krew nie musi kłamać. DNA nie obchodzi, czy zadaje ci ból lub rodzi pytania o tożsamość. DNA sprawia, że jesteś, kim jesteś. To ludzie każą ci wątpić, kim jesteś."

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina:





#107 Someone New

 


"Someone New" ~ Laura Kneidl

Micah jest młodą dziewczyną, wywodzącą się z bogatej rodziny prawników, których życie dla innych jest usłane różami, jednak prawda jest zupełnie inna. Bohaterka pomimo tego, że kocha swoją rodzinę to nie akceptuje wszystkiego co się w niej dzieje... 
Adrian, brat Micah, który przez swoją orientację seksualną został wyrzucony z rodzinnego domu, co stało się tematem tabu, jednoczenie powodem dla którego bohaterka postanawia zmienić swoje życie i wyprowadzić się. 
Nie wszystko jednak układa się po jej myśli, gdyż zamiast studiować sztukę, która była jej marzeniem, idzie na studia prawnicze, aby spełnić wolę rodziców i w ten sposób udobruchać ich w kwestii możliwości powrotu Adriana, z którym od kilku miesięcy nie ma kontaktu, do rodzinnego domu. 
Gdy pewnego dnia spotyka swojego nowego sąsiada nie może uwierzyć, że jest nim chłopak poznany na jednym z bankietów organizowanych przez jej rodziców. 
Julian, jest chłopakiem, który łapie się każdej możliwej pracy, aby mieć możliwość samodzielnie utrzymywać się w dość dużym mieście. Przez fakt, iż przez Micah stracił dobrze płatną pracę jest w stosunku do niej dość zimny i zamknięty, co niezbyt podoba się dziewczynie. 
Im bardziej bohaterka chce go poznać, tym bardziej skryty i nieufny wydaje się być Julian. Tajemniczy chłopak ma o wiele za dużo tajemnic, które z czasem zaczynają przeszkadzać Micah...
Gdy znajomość z Julianem obiera właściwą drogę, sekrety wychodzą na jaw, a bohaterka będzie musiała zmierzyć się z zimnym prysznicem, który przyszło jej wziąć i zdecydować czy chce w nim pozostać.

Nie jest to moje pierwsze spotkanie z tą autorką. Przeczytałam już jej poprzednią serię, która bardzo przypadła mi do gustu, przez co zdecydowałam się pociągnąć znajomość z literaturą Laury Kneidl. 
W sposób w jaki dobiera słowa, przyciąga mnie niesamowicie, przez co nie jestem w stanie tak po prostu w trakcie rozdziału stwierdzić, że już starczy na dziś czytania i przejść do własnych obowiązków. 
Mimo lekkiego, przyjemnego stylu pisania autorki muszę przyznać, że tę serię czyta mi się ciężej niż poprzednią, przez co naprawdę długo zajęło mi jej przeczytanie. A przynajmniej podjęcie decyzji, że właśnie teraz mam czas żeby poczytać o przygodach Micah. Gdy zaczęłam ją czytać (najczęściej w pociągu) trwało to przynajmniej kilka godzin, bo tak jak napisałam wcześniej, gdy się już wciągniesz nie ma odwrotu. Najgorzej jest zacząć. 
Z początku miałam problem z długimi opisami, co było właśnie głównym powodem, przez który cieżko było mi sięgnąć po ten tytuł. Dopiero od połowy treści zaczęłam czuć taką nieodzowną chęć sięgnięcia po historię i oddania się jej całkowicie. 
Niestety muszę przyznać, że Micah często irytowała mnie swoim zachowaniem i tym jak stara się ulepszyć świat kosztem wszystkiego i wszystkich obok. Miałam często ochotę wskoczyć do tej książki i przeprowadzić z nią poważną rozmowę, potrząsnąć nią i kazać się jej ogarnąć, bo przecież tak nie można. Jednak z czasem zaczęła się zmieniać, a ja lubić ją jeszcze bardziej. 
Jeśli chodzi o postać Juliana mam co do niego mieszane uczucia. Polubiłam go od samego początku, od samego bankietu w domu rodzinnym Micah, ale z czasem zaczął mnie denerwować swoim niezdecydowaniem, unikaniem dziewczyny i graniem niedostępnego, a mimo to chętnym do pomocy. Miałam wrażenie jakby miał dwie twarze, zupełnie odmienne od siebie. Jednego dnia lepiej nie podchodzić, bo może ugryźć i brakuje mu tylko tabliczki "UWAGA ZŁY PIES", a kolejnego dnia jest potulny jak baranek i tylko go kochać za to jak jest uroczy. 
Dopiero pod koniec pierwszej części zrozumiałam co tak naprawdę dzieje się w głowie tego chłopaka i dlaczego tak bardzo bał się otworzyć przed światem, a szczególnie przed Micah. Co było aż tak straszne, że był na tyle zamknięty w sobie, aby zaszyć się we własnym świecie i nie wyjść chociaż by na chwilę. 
To co wymyśliła autorka zaskoczyło mnie do tego stopnia, że po przeczytaniu dokładnie czterech słów musiałam odłożyć książkę na bok i posiedzieć w ciszy, aby przyswoić to co właśnie rejestrował mój mózg. Do teraz gdy o tym myślę w mojej głowie jest kłębek myśli, których nie da się w prosty sposób rozwiązać. autorka zaskoczyła mnie do tego stopnia, że zastanawiam się czy kiedykolwiek doznałam podobnego szoku czytając jakąś książkę i szczerze? Nie przypominam sobie. 
Przez właśnie to szokujące zakończenie książka zyskała w moich oczach i zaczęłam patrzeć na nią zupełnie inaczej. 

"Strach nie jest czymś racjonalnym. Niektóre tajemnice wyrastają na strachu, a potem zmieniają się w potwory w szafie. I któregoś dnia nie mamy już odwagi tej szafy otworzyć, nawet przy kimś, dla kogo skoczylibyśmy w ogień. Czasami robimy to, by chronić tę osobę" ~ Someone New


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Portalowi DużeKa:




#106 Przyjaciele. Ten o najlepszym serialu na świecie


"Przyjaciele. Ten o najlepszym serialu na świecie" ~ Kelsey Miller

Szóstka przyjaciół, Monica,Ross- siostra z bratem - Chandler, Joey, Phoebe i Rachel, spędzając ze sobą bardzo dużo czasu stali się, można powiedzieć, rodziną, którą powiązały znajomości ze szkoły i studiów, ale nie tylko. 
Serial telewizyjny, który początkowo miał być tylko pilotem, gdyż producenci bali się oto, czy zostanie na antenie, zyskał ogromną popularność ze względu na swoją prawdziwość.
W 1994 roku, kiedy wypuszczono pierwszy odcinek nikt nie spodziewał się, że odniesie tak wielki sukces.
"Przyjaciele. Ten o najlepszym serialu na świecie" przywołuje nieznane dotąd fakty na temat kultowej produkcji, wspomina najważniejsze i przełomowe sceny, wyjaśnia genezę niektórych wątków oraz pokazuje, jak serial kształtował nowe trendy.

"To był serial o przyjaźni - z którym, tak samo jak ze starymi przyjaciółmi, nigdy do końca się nie rozstałam." ~ Przyjaciele

Byłam niesamowicie podekscytowana faktem, iż mój ulubiony serial doczeka się książki o nim samym. Jestem ogromną fanką "Przyjaciół" i jestem w stanie oglądać ich bez przerwy, odcinek po odcinki, a nawet wybrane fragmenty, to nie ma znaczenia, gdyż jest idealny sposób na spędzanie wolnego czasu. Nie jestem w stanie powiedzieć ile razy oglądałam ten serial ani ile razy jeszcze go obejrzę.
Jest to po prostu must have, każdego wielbiciela tego serialu. Książka zawiera wszystkie informacje, o których nie dowiemy się tak po prostu z internetu.
Nie jest to jedynie opowieść o faktach dotyczących życia zakulisowego serialu "Przyjaciele", ale historia pierwszych pomysłów, wszystkich zmian które zachodziły w czasie powstawania odcinków i wiele wiele innych. Zawiera również cytaty, zwroty, których używali aktorzy, producenci i osoby zamieszane w całą produkcje. Możemy również obejrzeć fotografie, które zostały zrobione podczas realizacji planu.
Autor przedstawił sytuacje otrzymywania ról poszczególnych bohaterów przez aktorów, których ostateczna obsada nie była początkowym zamiarem. Przedstawiono wszystkie propozycje kto mógłby kogo zagrać, ale nie każdy chciał być zamieszany w serial telewizyjny.
Najdłużej producenci obsadzali rolę Rachel, którą na początku miała grać Courteney Cox, jednak ostatecznie przypisano do niej rolę Monici.
Bardzo zaciekawił mnie wątek bliźniaczek Phoebe i Urszuli, który również został poruszony w książce. 
Lektura przede wszystkim ilustruje procesy decyzyjne, które doprowadziły nie tylko do powstania produkcji, ale także te stojące za wznowieniem serialu na kolejne sezony. Bardzo ciekawie wypada także rozdział, opowiadający o wydarzeniach 11 września i wpływie tragicznych wydarzeń na produkcję serialu.
„Przyjaciele. Ten o najlepszym serialu na świecie” to pozycja na tyle ciekawa, że jestem w szoku, że potrzeba było aż 25 lat i rocznicy powstania serialu, aby napisano tak wspaniałą książkę.To właśnie ten rodzaj literatury, który namawia nas do włączenia serialu i obejrzenia go jeszcze raz, odcinek po odcinku. 

"Do żadnej rzeczy nie da się wrócić, zawsze można tylko iść naprzód.
Niektóre sprawy należą do przeszłości. "Przyjaciele" to opowieść z czasów, które minęły. Ten serial trwa dzięki uniwersalnym prawdom o więzi, miłość i dorastaniu. Żyje w zbiorowej pamięci razem z naszymi współlokatorami, pierwszymi miłościami i dowcipami rozumianymi tylko w wąskim gronie, razem z tymi tandetnymi piosenkami, które się śpiewało w samochodzie na cały głos przy otwartych oknach. Lubimy te czasy wspominać- śmiejemy się że starych zdjęć i krzywimy na widok ówczesnych fryzur. Jak to jednak ujął LeBlanc, do tamtych miejsc i ludzi nie ma już powrotu. Wszystko się zmieniło, tak samo jak my się zmieniliśmy. Ale tak to właśnie powinno wyglądać. Najlepiej je więc zostawić tam, gdzie przynależą: w tamtym czasie. Nigdy ich nie stracimy. One zawsze tam będą." ~ Przyjaciele

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Portalowi DużeKa




#105 Jednak mnie kochaj


"Jednak mnie kochaj" ~ Laura Kneidl

Sage, można powiedzieć dojrzała dziewczyna, która jedyne na co czeka, to na dzień, w którym będzie mogła opuścić swoje rodzinne miasto. Odciąć się od wielu rzeczy, które są z nim powiązane. Zacząć wszystko od nowa, w zupełnie innym miejscu, bez nikogo znajomego, nawet bez dachu nad głową... Wyjeżdżając bez pieniędzy, nie mówiąc nic nikomu, decyduje się na samodzielne życie, które zmuszą ją do oszczędzania, a przede wszystkim do spania we własnym samochodzie... Dobrze, że to van... może chociaż się przekręcić w nocy na drugą stronę...
Każdy dzień jest jak jedna wielka zagadka, nie wiadomo czy Sage znajdzie dla siebie miejsce, czy odnajdzie ludzi, którzy zostaną z nią na dłużej, a przede wszystkim czy odnajdzie sama siebie i da sobie szanse na to, aby być szczęśliwą... Z dala od przeszłości...
Na szczęście na jej drodze pojawia się April, dziewczyna tak sympatyczna, że już kolejnego dnia przynosi Sage śniadanie i spędza z nią więcej czasu, niż zazwyczaj poświęca się nowo poznanej osobie. Dziewczyny szybko się zaprzyjaźniają, wszystko idzie w dobrą stronę, aż do momentu, kiedy Sage poznanie brata April... Wtedy wszystko może się skomplikować...
Chłopak, przystojny, dobrze zbudowany z zewnątrz pokazuje swój dystans, ale wystarczy jeden uśmiech i wiadomo, że wewnątrz kryje się bardzo uczuciowy chłopak. 
Z każdym kolejnym dniem spędzonym z April, Sage jest coraz bliżej chłopaka, który na pozór wydaje się być zupełnie inny od tego, którego wyobraziła sobie podczas pierwszego spotkania.
Okazuje się jednak, że oboje pragną tego, co trudno jest dostać. Pragną prawdziwej bliskości, której raz poznany smak, zapamiętuje się już na zawsze....


Chciałabym zacząć od tego, że obok tej okładki nie można przejść obojętnie. Wydaje się być taka prosta, a jednak w swojej prostocie jest tak piękna, że od razu przyciąga wzrok - chociaż na chwilę. Geometryczny wzór, jaki przedstawia, ma swój ukryty urok, który doceni, każdy, kto weźmie choćby na chwilę ją do rąk. 
Od pierwszych stron zakochałam się w tej książce. Dlaczego? Bo jest prawdziwa. I tak naprawdę tylko tyle wystarczy. To słowo zawiera, wszystko to, co powinna przedstawiać historia oprawiona w okładkę. 
Prawdziwą historię, która nie jest wymyślona z palca, w której autorka dała popłynąć swojej, nie wątpię bujnej wyobraźni. Uważam, że Pani Laura Kneidl wykazała się nie mała odwagą zapisując, każdą ze stron "Jednak mnie kochaj". 
Udowodniła w niej, że nie ważne jakim jest się człowiekiem, czy ma się rodzinę, z którą jest się blisko, czy jednak nie można liczyć na nikogo ze swoich bliskich... To i tak trzeba iść po swoje. Stawiać własne marzenia zawsze na pierwszym miejscu, bo ja mówią - to nasze życie, nikt go za nas nie przeżyje, więc nie powinniśmy dawać innym możliwości decydowania o naszym życiu. 
Uwielbiam główną bohaterkę, która przez swoją niezdarność, wydaje się być tak urocza! Można by powiedzieć, że zakochałam się w tym jak bardzo chciała zmienić siebie i swoją przyszłość pomimo przeciwności losu. Jak pomimo ciągłych problemów i coraz to większych kłód do przeskakiwania, nie poddawała się wtedy, gdy większość z nas już dawno by to zrobiło. 
Podziwiam ją, za to jakim była człowiekiem... I chociaż to tylko fikcja, uważam, że tam gdzieś na świecie istnieje jakaś Sage, która zmierza się z niejednym podobnym problemem. Sama w sobie odnajduję jej część i staram się walczyć, każdego dnia - o lepsze jutro. 
Ważne jest również to, co w naszych czasach jest bardzo często spotykane - ocenianie ludzi po ich wyglądzie. Teksty typu - " o nie, on ma tatuaż, na pewno siedział w więzieniu lub ma coś na sumieniu" KONIEC Z TYM! Nie ograniczajmy własnych myśli o tych wszystkich chorych stereotypów, miejmy własny rozum i nie dajmy się zwariować. Człowiek, którego skóra pokryta jest dużą ilością tuszu może okazać się najmilszym człowiekiem na świecie. 
"Jednak mnie kochaj"  jest historią, która pokazuje nadzieję na lepsze jutro. Przedstawia świat z tej gorszej perspektywy, aby zaraz pokazać, że wszystko ma jakieś swoje plusy, bo przecież, gdyby nie przeszłość to nie wiadomo, czy bylibyśmy w tym samym miejscu, w którym jesteśmy teraz. 
Jasne, zawsze mogłoby być lepiej - tak pewnie pomyślała większość osób... Ale ja powiem Wam, że zawsze mogłoby być gorzej...
Cieszmy się z tego co mamy i czerpmy z tego najwięcej jak tylko możemy. Dokładnie tak robiła Sage... Robiła często dwa kroki do tytułu tylko po to, by później zrobić trzy do przodu.
Książka obala również pewne schematy, szczególnie dotyczące osób, po których nie spodziewamy się często tego, że mogą zranić drugą osobę... Często bywa tak, że osoby z pozoru bardzo miło, mają najwięcej na sumieniu...
"Jednak mnie kochaj"  to historia nie tylko dla dziewczyn w nastoletnim wieku, ale również dla kobiet dojrzałych, które przeszły w życiu już nie jedną z trudności. Zdecydowanie jest to książka, którą polecę własnej mamie, bo uważam, że jest tego warta. Łapie za serce, pokazuje emocje, które nie są nam obce w codziennym życiu. Razem z głównymi bohaterami możemy śmiać się czy płakać, ale również żyć w napięciu i zastanawiać się - co przyniesie kolejny dzień... Lekki język powoduje, że przez strony się płynie i nawet nie jesteśmy w stanie się obejrzeć, a już ręką sięgamy po kolejną część przeżyć Sage i jej przyjaciół...

"Rozmowy mogą prowadzić do uczucia, a seks tylko udaje uczucia. Ale kiedy uczucia już się pojawią, łatwo zostać zranionym." ~ Jednak mnie kochaj
Recenzję znajdziecie również na Portalu Papierowy Pies:



#104 [PRZEDPREMIEROWO] Teraz i na zawsze

 

"Teraz i na zawsze" ~ Rachael Lippincott , Mikki Daughtry

Kyle, postać jak z filmu można by powiedzieć, chłopak pełen marzeń, planów na przyszłość, twarz szkoły i drużyny sportowej, w której do czasu odnosił same sukcesy. Wystarczył jednak tylko jeden błąd, aby cała kariera, dla której był w stanie poświęcić naprawdę wiele, legła w gruzach...
Przez tą chwilę... ułamek sekundy... musiał zmienić swoje życie praktycznie o 180 stopni i żyć z nadzieję, że jeszcze kiedyś coś da mu tyle samo szczęścia co gra na boisku...
Jedynym pocieszeniem jest to, że ma przy sobie cudownego przyjaciela Sama oraz swoją idealną dziewczynę Kimberly, którzy robią wszystko co w ich mocy, aby wesprzeć bohatera na duchu, nawet jeśli nie jest to łatwe zadanie...
Czas pokazuje jednak jak życie jest kruche... 
Bal, który odbył się z okazji zakończenia liceum miał być wieczorem, który będzie niezapomniany, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu... Kyle zaplanował wszystko i chciał jak najbardziej trzymać się planu, z którego nie udało mu się spełnić ani jednego punktu...
Idealna para szkolna okazuje się nie być tak bez skazy... Kimberly zaczyna mówić o tym, co przez długi czas tłamsiła w sobie... Kiedy zrywa z Kylem podczas jazdy samochodem w burzliwy i ulewny wieczór dochodzi do wypadku, który na zawsze miał zmienić ich życie...
Kyle trafia do szpitalu z ciężkim uszkodzeniem mózgu, a Kim... ginie...
Nikt nie jest w stanie zrozumieć chłopaka, któremu w jednej chwili załamał się cały świat... Wszystkie plany na przyszłość rozpłynęły się, a on musiał uczyć się żyć od nowa... Bez niej...
Jednak, gdy pewnego dnia poznaje tajemniczą Marley zaczyna widzieć promyczek nadziei na to, że może jeszcze kiedyś nauczy się jak funkcjonować. 
Marley nosi na plecach własny ciężar, którego nie chce się pozbywać. Ciągle obwinia się oto, co się stało, a bardziej oto czego nie zrobiła, choć mogła... 
Niezasługująca na szczęście dziewczyna i chłopak, który już nigdy nie miał niczego poczuć poznają się coraz bardziej, a ich znajomość pomimo założenia, że to "tylko przyjaźń" wchodzi na inny brzeg, z którego nie tak łatwo będzie się wydostać...
Gdy wszystko zaczyna układać się po myśli chłopaka, dzieje się coś, czego nie przewidział nikt... Życie po raz kolejny komplikuje mu się na tyle, że obawia się, że straci kolejną osobę, na której zależy mu najbardziej na świecie... 
A przecież nie może jej stracić... Nie po tym wszystkim...

"Mieliśmy się znaleźć. I oto jesteśmy. Razem, ale... osobno" ~ Teraz i na zawsze

Kiedy tylko dowiedziałam się, że jest to książka napisana przez autorki, które już skradły moje serce pisząc inna niebanalną historię "Trzy kroki od siebie"  to nie mogłam przejść obok niej obojętnie... Wiedziałam, że będzie to coś, co wywoła we mnie niemałą ilość przeróżnych emocji... Ale właśnie tego chciałam i oczekiwałam. Nie zawiodłam się.
Byłam tak ciekawa twórczości, że nawet nie czekałam na premierę książki lecz wybrałam formę elektroniczną, co uwierzcie nie zdarza się u mnie często. 
Już pierwszego dnia pochłonęłam 1/4 książki i wiedziałam, iż kolejnego dnia również znajdę czas, aby zajrzeć do Kyle i innych bohaterów... 
Wciągnęłam się od pierwszych słów i żyłam w ciągłym napięciu, czekając co wydarzy się zaraz... Byłam tak podekscytowana i zaciekawiona tym co dzieje się w historii, że nawet nie miałam czasu pomyśleć o tym, co faktycznie mogłoby się zaraz wydarzyć!!! 
Pokochałam wszystkich bohaterów, każdy z nich miał w sobie coś, co było jego cechą specjalną, która nadawała mu typowy charakter tylko i wyłącznie dla niego. 
Uwielbiam w tej książce to, że jest nieschematyczna, nie ma czegoś takiego jak w niektórych historiach tych samych autorów, gdzie fabuła jest zbyt podobna, bohaterowie za bardzo zbliżeni do siebie. Tutaj spotykamy się z zupełnie czymś innym... No może prawie...
Tak samo jak w poprzednim tytule tych autorek mamy przyjemność zobaczyć przyjemny, lekki styl pisania, który przepełniony jest miłością, ciągłymi staraniami się oto, aby było jeszcze lepiej niż było przed chwilą. Spotkamy się również z tymi przykrymi emocjami jak płacz, smutek czy rozczarowanie... Dzięki temu możemy odczuć, że nie jest to tylko wyimaginowany świat czyjeś wyobraźni, lecz są to historie, które mogłyby wydarzyć się w prawdziwym życiu, spisane i przedstawione w sposób, w który nie pozwala nam na długo rozstać się z treścią. 
Były momenty, w których z moich oczu leciały łzy, a ja trzymałam przed sobą czytnik i wewnętrznie krzyczałam coraz głośniej "NIEEEE, NIEEE TO NIE MOŻE BYĆ PRAWDA, TO SIĘ NIE WYDARZYŁO, PRZECIEŻ TO NIE MOGŁO MIEĆ MIEJSCA, NIEEE, BŁAGAM NIE RÓBCIE MI TEGO, NIECH TO BĘDZIE TYLKO JAKIŚ CHORY ŻART, BŁAGAM NIE..." Przeczytajcie to niesamowicie szybko a zaobserwujecie co działo się w mojej głowie, kiedy byłam już w drugiej połowie książki. 
"Teraz i na zawsze" skradło moje serce swoją niebanalną opowieścią o życiu, radzeniu sobie w trudnych sytuacjach oraz uczuciami, które zostały przedstawione tak realnie, iż sama czułam wszystko to, co przeżywa główny bohater. Jedynym do czego mogłabym się doczepić jest to, że brakowało mi trochę przedstawienia tej historii z innej perspektywy niż wizja Kyla, może gdyby część rozdziałów, została napisana z punktu widzenia Marley moglibyśmy dowiedzieć się jeszcze więcej, niż wiemy teraz... 
Jestem przekonana, że treść trafi do osób w każdym wieku, jest to miła odskocznia dla wszystkich, dlatego śmiało mogę ją polecić... 

"Przeszedłem wiele dróg, zanim znalazłem zaginiony skarb, ten kawałek siebie (...) ale to ty go znalazłaś i zwróciłaś mi go (...) teraz chciałbym go dać tobie." ~ Teraz i na zawsze

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina:


#103 To nie jest, do diabła, love story TOM II

 


"To nie jest, do diabła, love story TOM II" ~ Julia Biel

Jest to drugi tom z tej serii, jeśli nie czytaliście pierwszego to serdecznie zapraszam na jego recenzję
--> klik

Nikt nie spodziewał się, że niewinne kłamstwo może nabrać takiego tempa i rozwinąć się na tyle, by nie było już z niego powrotu...
Wszystko zaczyna się komplikować przez jeden dzień, jeden moment, jedną wiadomość, jedno wyjście na miasto i kilka zdjęć... Wszystko przestaje być tak piękne jak być powinno, a brak rozmowy z drugą osobą zostawia tylko myśli, które tworzą coraz to nowsze pytania i scenariusze, na które nie jest się w stanie znaleźć jakiejkolwiek odpowiedzi, a co dopiero takiej, która wszystko by wytłumaczyła...
Wystarczy jedna rozmowa, jeden krok postawiony w nieodpowiednią stronę, a życie może ulec zmianie o 180 stopni...
Tak niewiele trzeba, aby zniszczyć coś, na czym tak strasznie nam zależy i o co chcielibyśmy walczyć do ostatnich sił... Wystarczy tylko chwila... moment... aby wszystko rozpłynęło się jak mgła...
Okazuje się, że miłość uskrzydla, ale może również niszczyć, nie tylko drugą osobę, ale nas samych...
Wylot na amerykańskie wesele, które miało być kolejnym wspólnym planem stoi pod znakiem zapytania. Okazuje się, że coś co miało połączyć na dobre głównych bohaterów może stać się czymś co na dobre ich rozdzieli...

,Im dłużej nie reagujesz , tym jest mi trudniej - trudniej myśleć , trudniej działać , trudniej mieć nadzieję..." ~ To nie jest, do diabła, love story tom II

Od razu po skończeniu pierwszego tomu zabrałam się za czytanie kontynuacji, pomimo tego, że moje oczy krzyczały "skończ na dziś, nie mamy już siły" musiałam, po prostu musiałam wiedzieć, co będzie dalej i nie miałam innego wyjścia niż przeczytać chociaż jeden krótki rozdział...
Następnego dnia znowu udało mi się trochę poczytać, ale to już nie było to samo... Straciłam odrobinę chęci na czytanie, nie ze względu na to, że nie byłam zainteresowana tym co dzieje się dalej, bardziej było to spowodowane życiem codziennym, które nie pozwalało mi w danym momencie oddać się w zupełności światu fikcji. Ale gdy tylko uporałam się z rzeczywistością dałam sobie chwilkę... albo nawet trochę więcej... I znowu powróciłam do bohaterów, za którymi naprawdę zaczęłam tęsknić...
Znowu na raz pochłonęłam ogromną ilość stron, a później ponownie nadszedł czas posuchy czytelniczej, a w kolejnym tygodniu znowu znalazłam czas na przeczytanie trochę więcej niż 10 stron. I tak właśnie mijał mi czas z " To nie jest, do diabła, love story tom II". 
Gdy byłam już na końcówce historii nie było mowy o tym, abym choć na chwilę odłożyła przedmiot na półkę... Musiałam wiedzieć, co będzie dalej, żyłam w ciągłym stresie i oczekiwaniu na to, co dalej... 
Kiedy już się dowiedziałam byłam lekko zaskoczona, gdyż spodziewałam się czegoś innego, chociaż po głębszej i dłuższej analizie doszłam do wniosku, że to co się wydarzyło, było bardzo w stylu głównej bohaterki. 
Ella, totalnie skradła moje serce przez to jakim człowiekiem jest i jak radzi sobie z tym wszystkim, co dzieje się wokół niej. Uwielbiam w niej to, że pomimo tego, że jej życie nie jest pełne barw to jednak w pewnym sensie próbuje być szczęśliwą, stara się powoli dawać sobie szanse i otwiera się na kogoś, kto chce ją poznać...
Jonasz jest za to typowym chłopakiem, który na pewno zawróciłby nie jednej dziewczynie w głowie, ale szanuję w nim to, że gdy jest zdecydowany i czuje coś, chce tylko jedną osobę, i nikogo poza nią nie widzi... Taki chłopak to skarb, uwierzcie mi...
Muszę po prostu przyznać, że CHCĘ WIĘCEJ... Już teraz nie mogę doczekać się, kiedy w moje ręce wpadnie kolejny tytuł z tej serii, mam nadzieję, że już niedługo... W tym temacie nigdy nie byłam zbyt cierpliwa... 
 
"Moim problemem był fakt, że nigdy nikomu nie udało się do mnie zbliżyć tak bardzo jak Jonaszowi. Zbliżyć się fizycznie, a potem mnie podejść i przechytrzyć." ~ To nie jest, do diabła, love story tom II

 
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina:







#102 Na odległość (The kissing booth 2)

 


"Na odległość" ~ Beth Reekles

Jest to drugi tom z tej serii, więc jeśli jeszcze nie czytaliście początku tej historii to odsyłam Was do recenzji pierwszej części ;) ---> klik

Po wspólnie spędzonych wakacjach z Noah Flynnem, zakochani musieli się pożegnać. Zaczynał się rok szkolny, który miał być dla nich próbą przetrwania, ze względu na odległość dzielącą zakochaną dwójkę. On trzy tysiące mil od niej na Uniwersytecie Harvarda, a ona tutaj w ich rodzinnej miejscowości w ostatniej klasie szkoły... To dla nikogo nie jest dobry czas... Trzeba uczyć się do testów SAT oraz podejmować decyzje, które w dużym stopniu wpłyną na dalsze życie. 
Zaczyna się coś nowego co śmiało można nazwać związkiem na odległość...
Muszą sobie bezgranicznie ufać, bo jak inaczej mieliby utrzymać swoją relację skoro jedyną opcją na rozmowę były smsy bądź rozmowy? 
Wszystko wyglądałoby dobrze, gdyby nie nowe zdjęcie na jednym z social media dodanych przez jakąś dziewczynę obejmującą się z Noah... 
To zdjęcie okazało się być początkiem testu, przez który musieli przejść Elle z Noah, ale nie tylko ich to dotyczyło... 

Nowo poznany w szkole chłopak staje się coraz bliższy głównej bohaterce, wspólne spędzanie coraz większej ilości czasu, spowodowane odsunięciem Elle przez Lee, łączy ich coraz bardziej, a relacja zaczyna zyskiwać status przyjaźni szybciej niżby ktoś mógł się tego spodziewać...
Levi jest zawsze szczery, a przy Elle otwiera się jak przy nikim innym, co sprawia, że ich relacja jest naprawdę prawdziwa, a ta dwójka w każdej chwili może na siebie liczyć...
Szczególnie, kiedy innych nie ma w pobliżu, bo są zajęci czymś innym.... lub kimś innym...


Długo czekałam na tę chwilę, aby po raz kolejny spotkać się z bohaterami poznanymi w pierwszej części i wreszcie się udało! I pomimo tego, że obejrzałam obie części filmu, który możecie obejrzeć na Netflixie to przyznam szczerze, że nie ma to jak książka - szczególnie jeśli jest naprawdę dobra ;) 
Jestem osobą, która zazwyczaj woli książki niż ich ekranizacje - w tym przypadku nie było inaczej. Pomimo, że tak samo film jak i papierowa wersja historii były naprawdę dobrze wykonane to jednak w pewnych kwestiach opowieści się mijały, a ta przedstawiona w spisanych słowach podobała mi się odrobinę bardziej od tej oglądanej na ekranie laptopa.
Kolejne spotkanie z Elle było tak samo pełne wrażeń, tajemnic i zagadek jak wcześniej. Niesamowicie cieszy mnie jednak to, że miłość, choć ważna, nie gra tu jedynych skrzypiec. Równie ważny jest wątek przyjaźni jaka jest między główną bohaterką a Lee oraz relacja, która rozkwita pomiędzy dziewczyną, a nowo poznanym chłopakiem Levim.
Jedyną rzeczą w filmie, która przebiła książkę były słowa Marco (książkowego Leviego), które doszczętnie zapadły w moim sercu i dlatego tym razem cytat, który wybrałam do recenzji nie będzie z książki lecz właśnie z filmu. 
Historia jest idealna na lato, albo początek roku szkolnego. Co ja mówię? Jest idealna na każdą porę roku... Przy niej się po prostu odpływa od codzienności... Można zapomnieć o tym, co nas trapi i zająć się problemami bohaterów, które często wydają się być tak banalne, a jednak gdy spotykają nas samych zdajemy sobie sprawę, że łatwo jest powiedzieć, trudniej zrobić...
Wiele razy miałam ochotę wejść do książki i porozmawiać z Elle i wybić z jej głowy niektóre pomysły, ale zdaje sobie sprawę, że będąc na jej miejscu zachowałabym się dokładnie tak samo jak ona w danym momencie! I to jest niesamowite w tej książce... Bez trudu można utożsamić się z głównymi bohaterami,a że zawiera ich ona wielu, jestem przekonana, że każdy z nas powinien odnaleźć w niej swój odpowiednik. 
Autorka w sprytny sposób przedstawiła wątek, który występuje nie tylko w miłości, ale również i w przyjaźni, a mam tutaj na myśli zazdrość, która niejednokrotnie wystąpiła w życiu Elle, dotykając ją dosłownie lub tylko pobocznie. Zazdrość w stosunku do Noah, spowodowana przez nowo poznaną dziewczynę... Zazdrość w stosunku do Lee, który coraz więcej czasu spędzał z Rachel... Zazdrość w stosunku do Rachel, która miała swojego chłopaka zawsze obok siebie... Zazdrość do Leviego, który nie przejmował się sprawami dalszej nauki, gdyż miał plan na siebie...
Nie zawsze to uczucie jest czymś dobrym, ale wydaje mi się, że bez tego nie moglibyśmy mieć pewności, że na czymś lub na kimś naprawdę nam zależy... Jestem prawie pewna, że gdyby nie to, za każdym razem zastanawialibyśmy się czy to co łączy nas z drugą osobą jest prawdziwe... No bo jeśli nie obeszłoby nas to, że ktoś poświęca komuś innemu więcej czasu niż nam, to czy nie oznaczałoby to, że ta osoba nie jest dla nas tak ważna jakby się nam wydawało?
Pomimo dość oczywistego zakończenia opowieści nie odebrało mi to w żaden sposób przyjemności z czytania. Przyznam szczerze, że najlepszym miejscem na przeczytanie słów spisanych na papierze okazał się być balkon w nowym mieszkaniu, gdzie pomimo chłodnej pogody, bluza i zielona herbata okazały się być idealnym połączeniem, który scalił wszystko i pozwolił mi w krótkim czasie skończyć tę cudowną historię, do której z pewnością jeszcze kiedyś powrócę ;) 

"- Nie znam Flynna, ale gdybym znalazł kogoś, kogo kocham, kto jest mądry, zabawny i lubi to, co ja, nie dałbym jej się tak czuć.
- Nie dałbyś jej uciec?
- Nie widzę tego tak. Nie możesz nikogo zatrzymać. Im mocniej go trzymasz, tym bardziej chce się wymknąć. Możesz go tylko kochać i zapewnić go, że Ty nigdy się nie wymkniesz." ~ The kissing booth 2

Recenzję możecie również znaleźć na Portalu Papierowe Motyle:




Za wygląd bloga dziękuję:

Copyright © Time of book