#45 Księga Snów [PRZEDPREMIEROWO]


"Księga snów" ~ Nina George

"Życie człowieka to suma wyborów.
Dokonuje ich w każdej sekundzie.
Ale czy wie, jakie naprawdę będą ich skutki?
Czy może sprawić, by zły wybór doprowadził do szczęśliwego zakończenia?"

Henri, mężczyzna z pewną historią na swoim koncie, człowiek obawiający się stałego związku i możliwości posiadania rodziny jak i konsekwencji, które za tym idą, jednak ma w sobie ruch ojcowski. Gdyż, gdy tylko ma okazję spotkać się ze swoim synem jest w stanie rzucić wszystko i przejechać nawet setki kilometrów. Jednak nie jest mu to dane... W drodze na spotkanie ratuje tonącą dziewczynkę, sam przy tym, zapadając w śpiączkę.
Eddie, była dziewczyna wcześniej wspomnianego bohatera - jeśli można ją w ten sposób nazwać. Zakochana w nim po uszy, jednak przez inne poglądy jeśli chodzi o związek ich znajomość nie przetrwała. Wiec dlaczego to właśnie jej numer Henri miał przy sobie w dniu wypadku?
Sam, syn mężczyzny, bardzo inteligentny i dojrzały jak na swój wiek trzynastolatek. Posiada umiejętności, które nie są zrozumiałe przez wiele osób, potrafi odczytywać emocje za pomocą kolorów. Ma jedno marzenie, poznać ojca, przed którym chroniła go matka.

"Przeszłość i teraźniejszość, rzeczywistość i marzenia, prawda i to, co się prawdą wydaje, splatają się w jedną historię. Ścieżki trójki bohaterów krzyżują się w krainie snów, gdzie zacierają się granice, a wspomnienia dają drugą szansę na życie."

Nie słyszałam, aby było głośno o tej książce przed jej premierą, ale w momencie, w którym otrzymałam propozycję zrecenzowania tej książki nie zastanawiałam się ani chwili, gdyż wiedziałam, że jest to autorka "Lawendowego pokoju", który od bardzo dawna znajduje się na mojej liście tytułów do przeczytania.
Po przeczytaniu opisu byłam bardzo zaciekawiona tematyką historii, wiedziałam, że nie będę mogła się od niej oderwać. I tak rzeczywiście było. W każdej wolnej chwili brałam telefon do ręki i szukałam w nim tej historii. Coraz częściej przekonuje się do e-booków, gdyż najważniejszą z ich zalet jest to, że mogę czytać wszędzie, w domu, w szkole - oczywiście na przerwach, bo na lekcjach trzeba uważać - w autobusie, na przystanku, wszędzie gdzie tylko chciałam. Za to pokochałam e-booki.
Książka podzielona jest na dni, które mają przedstawić nam przebieg zdarzeń w realnym tempie, w jakim prawdopodobnie odgrywałby się w prawdziwym świecie.
Pierwszy rozdział wzbudził we mnie wiele emocji, nie sądziłam, że można, aż tak wgłębić się w historię jak ja podczas czytania początku historii.
Jest to pierwszy tytuł tej autorki, który udaje mi się przeczytać, ale z pewnością nie ostatni. Zaciekawił mnie styl jej pisania. To w jaki sposób dobiera słowa i jak wplata niemożliwe w możliwe. Sposób,  w który przekracza granice życia i śmierci.
"Księga snów" nie jest tylko wyobraźnią pani Niny, jest to opowieść o przypuszczeniach bycia w świecie pomiędzy życiem a śmiercią.
Przedstawiona również została, dość trudna sytuacja, śpiączka. Pacjent sam nie oddycha, podłączony jest do wielu maszyn, które mają sprawiać wrażenie, że oddycha, ale czy tak jest naprawdę? Stan śpiączki nie jest całkowicie znany przez dzisiejszą medycynę i to też Nina przekazuje nam w swojej opowieści. Nie udziela nam odpowiedzi na trapiące nas pytania, ale pokazuje jak przez to przejść. Pokazuje uczucia, jakie towarzyszą bohaterom w momencie, gdy tracimy motywacje do jakiejkolwiek walki. Moim zdaniem, Nina nie jest jedynie autorką, lecz częścią tej opowieści.
Perspektywa jest pisana z punktu widzenia trzech osób - Henriego, Eddie oraz Sama. Każda przepełniona jest emocjami lecz różniącymi się od siebie, przez wzgląd na relacje wiążące postacie. Nie jest to kolejna powieść obyczajowa, która niczym nie różni się od poprzednich. Ma w sobie coś wyjątkowego, co sprawia, iż jest bardzo realistyczna i przez to bardzo piękna. Nina George stworzyła coś niesamowitego, z czego może być dumna do końca życia. Pokazała, że każdy z nas musi podejmować wybory, bez tego nie da rady. 


"Może wszyscy jesteśmy tylko historiami, które właśnie ktoś czyta." ~ Księga snów.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu:




#44 Ulubione momenty


 "Ulubione momenty" ~ Adriana Popescu

Layla Desio, fotografka z niezliczoną ilością niespełnionych marzeń, która poświęciła je dla stabilnego życia przy boku ukochanego.
Tristan Wolf, chłopak o kilku zawodach, który wszystko robi dobrze. Nadaje się do każdej pracy.
Jedna impreza, na której bohaterka wykonuje swoją pracę i on, niewinna ofiara silnego uderzenia wystarczy, aby coś zaiskrzyło między nimi. Przyjaźń. Na więcej nie mogą sobie pozwolić, bo oboje są w związku. Kolejne przypadkowe spotkanie decyduje o pogłębieniu ich znajomości. Każdego dnia poznają się lepiej, Tristan pokazuje Layla miasto - w którym mieszka już długo czas - inaczej niż ona na nie patrzyła. Pozwala się jej w nim ponownie zakochać.
Kiedy bohater puszcza w niebo zimne ognie, bo wie, że dziewczyna nigdy nie widziała spadającej gwiazdy, Layla uświadamia sobie, że nigdy nie czuła się tak dobrze i to dzięki niemu zdobywa nowe ulubione momenty w życiu.


Zacznę od tego co tak naprawdę pokusiło mnie do zajrzenia w głąb tej historii. A więc OKŁADKA! Jest niesamowita, jedyne co nie pasowało mi do reszty to realne oko, jak dla mnie lepiej komponowałoby się gdyby było ono narysowane, ale rozumiem, że jest symbolem wizjera. I ma swoje znaczenie już na początku.
Głównych bohaterów poznajemy na imprezie, Layla, jest w pracy - wykonuje zdjęcia na różnego rodzaju imprezach czy też koncertach, a Tristan był tam w sumie przypadkowo. Postać chłopaka tak zainteresowała dziewczynę, że postanowiła ona zrobić mu zdjęcie, chociaż wyszło z tego sporo odbitek. Było to dla mnie bardzo urocze, że poświęciła mu ona więcej niż chwilę uwagi, a do tego uchwyciła przypadkowy wypadek, dzięki któremu mogła poznać bohatera. Już od samego początku potrafią się dogadać, rozmawiają ze sobą jakby znali się już kilka lat, a tak naprawdę widzą się po raz pierwszy, ale nie ostatni.
Kolejne przypadkowe spotkanie zbliża ich do siebie jeszcze bardziej. Spędzają ze sobą wspólne chwilę w biurze kobiety, jedząc i śmiejąc się razem. Mimo, że oboje są w stałych związkach, nie przeszkadza im to w poznawaniu się lepiej. Muszą jedynie uważać, aby nikt się nie zakochał, bo jedyne czego chcą uniknąć to złamanego serca.
Temat na książkę wydawał mi się bardzo przyzwoity. Mogło być to spowodowane tym, iż jestem zainteresowana światem fotografii. Zawsze lubiłam robić zdjęcia nawet jeśli nie były one jakieś wyśmienite. Teraz mogłam o tym przeczytać i poznać to lepiej. Może dlatego, moja ocena jest wyższa niż być powinna.
Mimo, że nie jest to jakaś genialna lektura, to czytało mi się ją  przyjemnie. Pierwsze rozdziały, były najgorsze. Znalazłam kilka błędów stylistycznych, językowych oraz to, że miałam czasem wrażenie, iż autorka gubi wątek. Jednak z każdym kolejnym etapem było lepiej.
Wiemy również, że Layla już od 5 lat jest w stałym związku z przystojnym i poukładanym Olivierem. Można by mówić, że jest idealny, kocha ją, dba o nią, robi wszystko, aby była szczęśliwa. Niestety czasem nawet w raju pojawiają się kłopoty. Jednak przyjaciele i bliscy dziewczyny nie wyobrażają sobie, że oni mogliby nie być razem. Są takim wzorem do naśladowania w związkach. Tristan natomiast ma swoją doskonałą Helen, która wygrywa z wszystkimi innymi dziewczynami. Więc bohaterowie mogą być jedynie przyjaciółmi, prawda? Z każdym rozdziałem zakochiwałam się w głównym bohaterze coraz bardziej. Sposób w jaki traktował Layle, jak spełniał jej marzenia, wymyślał wiele rzeczy, aby zobaczyć jedynie jej uśmiech sprawiał, że miałam ochotę wejść do środka i zabrać go od tych wszystkich dziewczyn. Aż szkoda, że był, aż tak zaślepiony postacią Helen.
Kolejną niepoprawną sytuacją, która zwróciła moją uwagę, jest fakt, iż bohaterowie najpierw piją po kilka piw, a potem jakby nigdy nic wsiadają za kółko i prowadzą pojazd. No przepraszam bardzo, ale czy książki nie powinny w pewien sposób uczyć? Przecież, nie powinno się wpajać w książki czegoś nielegalnego, co tak naprawdę może skończyć się tragedią.
Jeśli chodzi o wątek miłosny, to moim zdaniem nie było go za wiele, w pewnym momentach nawet mi go brakowało. Rozwijał się on stopniowo, co nie przyćmiło reszty fabuły. Moja opinia może być też spowodowana tym, iż po przeczytaniu "Tajemnego miasta" czułam lekki niedosyt jeśli chodzi o tą sprawę.
Podsumowując... "Ulubione momenty" jest to książka o niesamowitej przyjaźni, która może zmienić wszystko w naszym życiu, o marzeniach, które warto spełniać, nawet jeśli sami nie wierzymy w to, iż są one możliwe do wykonania, o nie poddawaniu się w sytuacjach kryzysowych, bo zawsze jest jakieś rozwiązanie, o tym, że czasem warto postawić wszystko na jedną kartę, aby być prawdziwie szczęśliwym.
Jeśli szukacie niezobowiązującej, lekkiej lektury na kilka dni to zachęcam Was do przeczytania tego tytułu, może Wam spodoba się on bardziej niż mnie. Mimo wszystko planuję, kiedyś przeczytać kontynuację historii i przekonać się jak dalej potoczą się losy Layli i Tristana.

"Życie jest niesprawiedliwe - dopada cię,potrząsa tobą i daje Ci w prezencie możliwość spełnienia najskrytszych marzeń. Tyle, że w rewanżu oczekuje od Ciebie sporej dawki odwagi, byś mogła to wszystko przyjąć." ~ Ulubione momenty


Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu:



#43 Tajemne miasto [PRZEDPREMIEROWO]


"Tajemne miasto" ~ C.J. Daugherty
 
Jest to drugi tom z tej serii, więc jeśli nie czytaliście pierwszego z nich to zapraszam was na jego recenzje. ---- > "Tajemny ogień"
Po wydarzeniach z poprzedniej części Taylor wraz z Sachą ukrywają się w Oksfordzie, gdzie - podobno - będą bezpieczni. Oboje nie mają już dla siebie tyle czasu. Dziewczyna większość dnia spędza na łące wraz ze swoją trenerką - Louis, która pomaga jej w kontrolowaniu  umiejętności, a Sacha nie wychodzi z biblioteki. Ciągle siedzi z nosem w książkach, szukając rozwiązania klątwy jak i innych informacji, które tego dotyczą. Niestety czas nie stoi w miejscu. Data osiemnastych urodzin chłopaka jest coraz bliżej, a co za tym idzie? Dzień śmierci Sachy nie daje o sobie zapomnieć. Pozostał jeszcze tydzień... Ciemne moce nie dają o sobie zapomnieć, wciąż ukrywają się gdzieś w pobliżu nie obawiając się odnalezienia. Cena jest wysoka, ale nikt nie chce poddać się bez walki. Szczególnie, kiedy w grę wchodzi również silne uczucie, którym jest miłość. 
Bohaterowie nie chcą marnować czasu, którego jest niewiele, dlatego zaczynają pracować na własną rękę. Wybierają się do miejsca, gdzie ród L'hiverów został przeklęty i tam walczą z demonami, którzy są wręcz przesiąknięci złą mocą. Przed Taylor i Sachą stoją poważne decyzje jak i nie lada wyzwania, które mogą ponieść za sobą bardzo niekorzystne skutki. Ale dla ludzi, których kochają są w stanie zrobić wszystko.

"Pradawna moc i śmiertelna klątwa, szaleńczy wyścig z czasem i walka z przeznaczeniem. Akcja "Tajemnego miasta" pędzi jak rollercoaster!" ~ Okładka


Na samym początku muszę podkreślić, że drugi tom utrzymał poziom całej serii i nie wychylił się z szeregu. Jest to moim zdaniem ogromny plus, gdyż wiele razy już spotkałam się z sytuacją, w której pierwsza cześć okazała się być o wiele lepsza niż kontynuacja danej historii. W tym przypadku tak nie ma. Treść pierwszej i drugiej książki są spójnością, między którą nie ma ani małej szparki na jakąkolwiek niepotrzebną, niezapełnioną, niezaplanowaną przestrzeń. Uważam, iż była to bardzo przemyślana powieść, która została zrealizowana od kropki do kropki. Autorkom należą się ogromne brawa. <brawo>
Akcja książki rozpoczyna się w momencie, w którym główni bohaterowie docierają do uczelni, aby tam być pod ochroną alchemików. Oczywiście już od pierwszego rozdziału zakochałam się totalnie, gdyż w treść wpleciony jest motor, a mi coś takiego się bardzo podoba. Więc Sacha już ponownie skradł moje serce. Dzięki obecności dziewczyny i chłopaka w tym miejscu możemy poznać trochę lepiej życie akademickie, co bardzo mi się spodobało, gdyż już w sumie niewiele czasu zostało mi do matury - co oczywiście mnie przeraża. Pełno uczniów, kręcących się po korytarzach, miliony zakurzonych książek w bibliotekach i godziny spędzone na szukaniu informacji, które przydałyby nam się w życiu. Właśnie tak "pachną" studia.
Taylor nie jest jednak łatwo przebywać w tym miejscu, gdyż wszystko przypomina jej o dziadku, którego - mimo utraty kontaktu - bardzo kochała. Teraz, kiedy nie może już z nim porozmawiać zobaczyła jak wiele czasu straciła i jak bardzo za nim tęskni. Nie czuje się też dobrze, wiedząc, że jest daleko od swojej matki i siostry, które za wszelką cenę chciałaby ochronić przed tym co złe. W podobnej sytuacji jest również Sacha. Tylko, że dziewczyna nie zna daty swojej śmierci, która na każdym kroku o sobie przypomina.
Oczywiście rozwija się tu dalszy wątek miłosny, ale nie jest on przedstawiony jako główny. Można by powiedzieć, że są jego jedynie śladowe ilości, do czego nie jestem przyzwyczajona. Muszę przyznać, że troszkę brakowało mi w książce sytuacji związanych z miłością, ale to moje osobiste zdanie. Mam wrażenie, że uczucie było bardziej opisane między bohaterami drugoplanowymi niż głównymi, aczkolwiek ten aspekt od razu pokochałam, jak samą postać Louis. Ale jeśli macie dość takich typowych "słodkich" tytułów, jakim u mnie okazał się być "Maybe someday" to serdecznie polecam wam tą serię, gdyż ona skupia się na zupełnie innych wątkach.
Przedstawiony jest również motyw przyjaźni głównej bohaterki z Louisą. Jest to relacja, która na początku wydaje nam się, że nie powinna się zacząć. Dziewczyny są zupełnie inne i jedyne co je łączy to moc, którą obie władają. Lecz z każdym rozdziałem bohaterki dają więcej od siebie i ich relacja rozrasta się w prawdziwą przyjaźń, którą nie łatwo byłoby zniszczyć. 
Książka jest pisana w trzeciej osobie, ale to ten sposób pisania, w którym nie przeszkadza Ci nic. Jesteś po prostu pochłonięty przez historię i brniesz przez nią mimo wszystko. Czyta się ją płynnie i nie ma chwili na wzięcie wdechu, który mógłby ratować nam życie. Jeśli szukacie książki, która wciąga to świetnie trafiliście! "Tajemne miasto" jest właśnie dla was!
Tak jak w poprzedniej części bohaterowie są wykreowani w sposób genialny, nie ma tak naprawdę do czego się przyczepić. Wszystko wydaje się być dopięte na ostatni guzik, może właśnie dlatego jestem zakochana w twórczości pani Daugherty. 
Akcja toczy się zwięźle, nie ma momentu na nudę, zawsze coś się dzieje, autorki potrafią zadbać o brak ziewania podczas czytania, nawet jeśli ktoś robi to o pierwszej nocy i nie pił tego dnia ani jednej kawy.  Mimo, że czytałam tę historię w wersji elektronicznej to kiedyś chciałabym mieć swój własny egzemplarz, który dopełniłby całą serię. Gdyż okładki tego cyklu są po prostu nieziemskie. 
Jeśli chodzi o zakończenie to mogę jedynie powiedzieć, że czytając ostatnie rozdziały nie byłam w stanie oderwać się od lektury. Mogłam tylko pochłaniać słowa, co było niesamowitym uczuciem.
"Tajemne miasto" jest książką, która jest cudowna i zasługuję na chwilę waszego czasu. Jestem pewna, że po jej przeczytaniu nie będziecie żałować ani pieniędzy jakie na nią wydaliście, ani czasu jej poświęconemu. Po prostu dla takich treści warto czytać! 

"Przeszłość nie ma znaczenia. Przeszłość cie nie zrani, jeśli jej na to nie pozwolisz. Możesz uniknąć bólu, zapominając." ~ Tajemne miasto



Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu:



Za wygląd bloga dziękuję:

Copyright © Time of book