#9 Gwiazd naszych wina

Autor: John Green
Tytuł: Gwiazd naszych wina
Rok wydania: 2014-06-04
Ocena okładki: 7/10
Ocena bohaterów: 7/10
Ocena fabuły:  5/10
Suma:19/30



"Ból domaga się, byśmy go odczuwali"






O czym jest książka?

Hazel Grace, z pozoru zwyczajna dziewczyna, a tak naprawdę niewiele ją od niej różni. Gdyby tylko nie była chora na raka. Prośby mamy, aby bohaterka nie zamykała się w sobie lecz wyszła do ludzi nie dają większego rezultatu. Hazel nie utrzymuje kontaktu z wieloma bliskimi osobami, bo nie chce być dla nich ciężarem. Myślała, że już dawno pożegna się z tym światem, ale tak się nie stało. Można by powiedzieć, że Bóg był po jej stronie i dał jej jeszcze jedną szanse. Dziewczyna z każdym dniem czuła się lepiej, wracała do zdrowia, ale nigdy nie było możliwości, aby wyleczyła się do końca. Matka bohaterki nie mogła pogodzić się z oczywistą utratą jedynego dziecka, próbuje ją przekonać, aby poszła na grupę wsparcia. Nie łatwo było ją do tego nakłonić, ale jednak się udało. Ciekawe czy Hazel zastanawiałaby się jak wyglądałoby jej życie gdyby jednak nie zgodziła się na prośbę matki. 
Opowiadanie o swoich chorobach i problemach jednym pomaga, a drugich krępuje, ale dziewczyna poczuła się lepiej w momencie, kiedy uświadomiła sobie, że nie jest sama w tym wszystkim, że są jeszcze inni, w pewnym sensie podobni do niej. Największą uwagę skupiła na Augustusie i jego najlepszym przyjacielu Isaacu. Po Gusie nie było widać, że jest chory, ale po jego koledze owszem. Jak się później okazało chłopak o cudownych oczach miał tylko jedną nogę, taką prawdziwą. Życie było okrutne. Cała trójka zaczęła się przyjaźnić, a z czasem między główną dwójką doszło do czegoś więcej. 
Pomimo dość ciężkiej tematyki książka napisana jest w lekko zabawny sposób. Sama postać Augustusa przedstawia chłopaka, który ma specyficzne podejście do swojej choroby, umie się z tego śmiać, ale również czasami i płakać. Jak oczywiście można się domyślić zakończenie książki nie jest happy endem, ale nie takim jakiego się spodziewałam.

#Moimzdaniem
 Z przykrością muszę stwierdzić, że znalazłam w tej książce więcej minusów niż plusów. Nie sądziłam, że aż tak nie polubię tej historii. Z przykrością przyznaję, że film podobał mi się bardziej niż książka. Było mi strasznie smutno, bo pokładałam w niej ogromne nadzieje. Byłam sama zła na siebie, że nie mogę się rozpłakać czytając tak smutną opowieść. Chciałam uronić kilka łez, ale nie mogłam. Może to dlatego, że najpierw obejrzałam film? 
Opowieść z pozoru o bardzo popularnej tematyce jest czymś więcej i mimo że nie polubiłam tej książki to uważam, że styl pisania autora jest zadowalający i mam nadzieję, że w przyszłości uda mi się przeczytać więcej książek tego autora. 
Sama chciałabym się dowiedzieć co mi się nie podobało w tej opowieści :( Sądziłam, że pokocham ją całym sercem, a tu takie rozczarowanie, nie miałam pojęcia, że kiedykolwiek zawiodę się tak na jakiejkolwiek książce. Życie jest jednak zaskakujące.

#Augustus
Wydaje się być prawie idealnym chłopakiem, z pozoru miły, z poczuciem humoru i pewnym dystansem do siebie, a do tego przystojny. Nie dość, że mógłby być bardzo dobrym kandydatem na chłopaka to jeszcze moglibyśmy znaleźć w nim prawdziwego przyjaciela, a te dwie osoby w jednym to najlepsza rzecz jaka może spotkać człowieka :)

Jeśli czytałaś/czytałeś tą książkę, to wyraź swoją opinię w komentarzu z chęcią poczytam co sądzicie o fabule i bohaterach oraz o stylu pisania autora . A my widzimy się w kolejnej recenzji :*

#8 Maybe Someday

Autor: Colleen Hoover
Tytuł: Maybe someday
Rok wydania: 2015-05-13
Ocena bohaterów: 10/10
Ocena okładki: 10/10
Ocena fabuły:  9/10
Suma: 29/30




"Czy tak trudno jest nam uwierzyć w przeznaczenie?"





O czym opowiada książka?

"... moje "może kiedyś" zamienia się w "nigdy"."

Zaczęło się prozaicznie: on na balkonie ćwiczył swoje kompozycje, ona, po drugiej stronie, podśpiewywała wymyślone przez siebie teksty granych przez niego piosenek. Niby nic wielkiego, para nieznajomych, których łączyła muzyka, a przecież nawet się nie znali. Jedno wydarzenie zmienia stabilność życia Sydney. Szybkie poszukiwania nowego mieszkania nie mogą zakończyć się dobrze, przecież szuka się go nawet kilka miesięcy. Dziewczyna ma jednak szczęście, a może to przeznaczenie? To nieczęsto spotykane, że nieznajomy proponuje Ci wspólne mieszkanie, i to nie byle jaki, tylko właśnie ten chłopak. Ten grający na gitarze. Pochopnie podjęta decyzja może nie zakończyć się dobrze albo wręcz przeciwnie. Nowi znajomi mogą wprowadzić zmiany do naszego życia, tak jak u Sydney. Z biegiem czasu wszystko może układać się jak najlepiej, ale nie zawsze tak będzie. Zawsze znajdzie się ktoś lub coś, co zepsuje dotychczasowy ład i porządek. Mimo iż Sydney i Ridge muszą zmierzać się z przeciwnościami losu to jeśli ktoś chce to warto walczyć o wszystko. 


#Moimzdaniem:


Colleen Hoover jest moją ulubioną pisarką od momentu przeczytania Hopeless. Kiedy tylko dowiedziałam się o wyjściu tej książki złożyłam zamówienie na empiku i zostało mi tylko na nią czekać. Nawet nie przeczytałam o czym ona jest, zaufałam swojej intuicji. Trzymając ją w rękach szybko zaczęłam ją czytać i nie mogłam się od niej oderwać. Autorka podjęła się bardzo ciężkiego tematu, zresztą nie po raz pierwszy. Maybe someday pochłonęło mnie doszczętnie. Zabrało mnie w swój świat i nie pozwoliło go opuścić do ostatniej strony. Niesamowite było to, że do fabuły zostały napisane i nagrane piosenki. Jest to wielkim plusem tej książki, jeśli jeszcze nie czytaliście tej pozycji radzę wam żebyście czytali ją słuchając tych piosenek. Piosenki z Maybe Someday. 
Tworzą niesamowity nastrój. Książka pisana jest łatwym w przekazie stylem i może trafić do najmłodszych. Ogólny zarys tematu jest cudowny, bardzo przypadł mi do gustu, bo sama gram na gitarze i śpiewam więc znałam niektóre uczucia opisywane w tekście. Colleen Hoover ukazała nam świat osób takich jak Ridge, przedstawiła nam jak one się czują, co odczuwają i jak wygląda świat z ich perspektywy widzenia. Po skończeniu tej pozycji nie wiedziałam co mam powiedzieć, brakowało mi słów do opisania tego co wtedy czułam. 

Ale pomimo tych wszystkich plusów potrafiłam znaleźć jeden minus. Zakończenie. Tak bardzo liczyłam na zakończenie zupełnie inne od tego, które się wydarzyło. Sądziłam, że chociaż w tej książce się nie rozczaruję, myliłam się. Koniec opowieści nie był dla mnie zachwycający widziałabym lepsze zakończenie całej sytuacji Sydney i Ridge'a, ale cóż Maybe Someday skończyło się jak się skończyło i tego nie zmienimy, ale szkoda, że tak piękna historia ma tak beznadziejne, jak dla mnie, zakończenie.

Ridge czy Hunter?
Tu chyba nawet nie ma się nad czym zastanawiać, wybór powinien być prosty. Kto chciałby mieć takiego chłopaka jak Hunter? Kogoś kto jest względem ciebie nieszczery i wydaje się traktować cię jako zabawkę, to bolesne, ale ludzie popełniają błędy i będą je popełniać do momentu, kiedy oni się tak nie poczują. Czy wybrałabym Ridge na miejscu Sydney? Nie, nie wybrałabym żadnego z nich. Nie żeby było coś z nim nie tak, ale w pewnych momentach książki chłopak wydawał mi się za bardzo idealny. W prawdziwym świecie takich ludzi nie ma. 

Jeśli czytałaś/czytałeś tą książkę, to wyraź swoją opinię w komentarzu z chęcią poczytam co sądzicie o fabule i bohaterach oraz o stylu pisania autora . A my widzimy się w kolejnej recenzji :*

Za wygląd bloga dziękuję:

Copyright © Time of book